ALOJZY KAUFMANN

ALOJZY KAUFMANN

Kronika miasta Cieszyna

ELŻBIETA LUKRECJA

Siostra księcia Fryderyka Wilhelma wystąpiła z roszczeniami do panowania nad księstwem. Dekretem cesarskim zawarto z nią ugodę, zezwalającą do końca jej życia na panowanie w księstwie i korzystanie z wszelkich praw. Zaliczana zatem jest do panujących w Cieszynie, wywodzących się z piastowskiego rodu.

Księżna przejęła księstwo wraz z jego stolicą w wielkim nieładzie. Książęce majątki Skoczów i Strumień były zastawione, miasto z powodu dżumy z 1623 r. wyludnione, kraj wraz z miastem zniszczony przez czeską wojnę religijną jak też sukcesyjną, protestanckie stany i mieszczaństwo wzburzone, zaś same stany znalazły się w konflikcie z cesarzem, zamek w połowie leżał w ruinie, a kraj obciążony był wygórowanymi podatkami. Położenie zatem nadzwyczaj rozpaczliwe. Księżna nie straciła odwagi, ustawicznie starając się utrzymać swą powagę i zaprowadzić w miarę możności spokój i porządek w całym księstwie.

Będąc żoną najwierniejszego cesarskiego stronnika, księcia Gundakera Lichtensteina, wychowana w ścisłej wierze katolickiej, zastosowała w swym księstwie sposoby, jakie cesarz wprowadził celem wyniszczenia odpadłych od kościoła katolickiego czeskich poddanych.

Celem zjednania sobie cieszyniaków, zaraz po przejęciu panowania potwierdziła w dniu Rozesłania Apostołów 1626 r. wszystkie stare przywileje miejskie. Wśród tych przywilejów były i takie, które odnosiły się do swobody wyznaniowej, a przywilej księcia Kazimierza z 1521 r. mówił, że właściciele domów mieszczańskich wywodzący się ze stanów rycerskiego i szlacheckiego a nie posiadający specjalnych zwolnień podatkowych, winni jak wszyscy inni mieszczanie i obywatele, ponosić miejskie ciężary.

Następnie przystąpiła księżna do stłumienia protestantyzmu. W tym celu wysłała swego kanclerza i pułkownika pierwszego śląskiego powiatu, Kaspera Pielgrzyma z Trzanowic do Rady Miejskiej, pismem z dnia 8 VII 1626 r. nakazując jej wykonać wszystkie zalecenia kanclerza słuchając jego słów tak, jak gdyby to ona do Rady przemawiała.

Zalecenia dotyczyły, jak to wynika z późniejszych dokumentów, częściowa sporów religijnych a częściowo poręczeń miasta odnoszących się do zadłużeń jej ojca, księcia Adama Wacława. Odnośnie pierwszej sprawy nie uzgodniono niczego, odnośnie drugiej doprowadzono do tego, iż księżna dokumentem wystawionym 27 V 1627 r. jako poręczenie długów ojca oddala miastu „duży młyn" leżący pod miastem wraz z wszelkimi korzyściami wypływającymi z faktu jego posiadania. Swymi przedstawicielami przekazującymi młyn mianowała wspomnianego już kanclerza oraz starostę ziemskiego Piotra Mitrowskiego.

Mimo iż księżna pokryła tym samym część ojcowskich długów, to jednak w tym samym roku wciągnęła miasto w nowe poręczycielstwo finansowe tyczące 3.000 talarów, wypożyczonych od Marty Karwinskiej.

Rozpoczęło się teraz usuwanie z miasta i księstwa ludności protestanckięj, potwierdzone w dwa lata później dekretem wystawionym we wtorek po Trójcy Świętej 1629 r. Dekret ten brzmiał: skoro milosierny Bóg i Pan pozwolił nam dożyć tęj chwili, iż możemy przedłużyć świętą pamięć jego książęcęj mości naszego ojca, jak też naszego ukochanego pana brata, dlatego dążyć w sprawiedliwości musimy ażeby primator, burmistrz i Rada gminy naszego miasta Cieszyna porzucili błędną i fałszywą naukę i powrócili ponownie do trzody owczej Chrystusa Pana i uznali prawdzżwą katolicko-apostolską rzymską wiarę, za co dziękując Panu i Bogu z własnej woli i chęci, celem umocnienia, rozprzestrzeniania a takie przywrócenia rzymsko-katolickiej wiary, z naszej książęcej łaski uczonym i mądrym primatorowi, burmistrzowi i Radzie, jak też calej Gminie naszego miasta Cieszyna tę laskę im okazując, zarządzając łaskawie na przyszle czasy dodajemy i potwierdzamy, ażeby od dnia tej naszej łaskawości i zezwolenia po wsze czasy zarówno w mieście, jak i w przedmieściu do urzędów i wszystkich miejskich stanowisk nikt nie został przyjętym, ani do rzemiosla lub bractwa wprowadzonym i tamże tolerowanym, jak tylko ten, który jest wymienionej wyżej wiary i w niej z innymi żyje.

Kościoły i szkoły ponownie obsadzono katolickimi księżmi i nauczycielami. Dominikanie, do czasu odnowy klasztoru przy swoim kościele, zasiedlili dom przyznany im przez marszałka ziemskiego Erazma Rudeckiego z Rudzicy, a to zgodnie z zaleceniem księżnej z dnia 25 X 1629 r. Równocześnie wystąpili jednak pismem do Rady Miejskiej z powodu utraconych poprzednio przez klasztor ław piekarskich, domu słodowego oraz domu złotnika.

Kaznodzieje i nauczyciele protestancy zostali z kraju usunięci, a Rada Miejska - przychylna jeszcze nauce Lutra - kilku z nich zaopatrzyła w chwalebne i polecające świadectwa. Wiele rodzin mieszczańskich opuściło ojczyste miasto, przenosząc się do Polski, na Węgry lub do dolnośląskich księstw. Podupadłe przez wojny i choroby miasto zostało wyludnione tak dalece, iż połowa domów stała pusta. Uwidacznia to pismo starosty ziemskiego Maksymiliana Pröckel von Proksdorfa wystawione na rozkaz księżnej 18 111 1629 r. Radzie Miejskiej. Czytamy tam że: znajdująca się w opuszczonych domach żywność jak też zapasy slodu należy wyszukać a celem utrzymywania zakwaterowanych Kroatów uwarzyć marcowe i inne piwo, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży tegoż przeznaczyć na utrzymanie żołnierzy. Równocześnie należy sprzęt napotykany w opuszczonych domach spisać i przechować w ratuszu.

Celem przyspieszenia nawracania ludności, z każdym cechem rozmawiano osobno, a każdego trzymającego się nadal luteranizmu pozbawiano zawodu.

Cech bednarzy i stolarzy był pierwszym, który przyjął katolicką wiarę, a księżna udzieliła im za to 18 VII 1629 r. przywilej zezwalający cechowi na uniemożliwienie wykonywania rzemiosła niekatolickim mistrzom, mieszkającym poza miastem. Tych mieszczan, którzy nie chcieli uznać katolicyzmu a pozostali w mieście, rozlokowani tutaj dragoni szablami spędzali na nabożeństwa do obecnie już katolickiego kościoła, pozbawiając ich równocześnie żywności.

Utrapienia te, na które wystawieni byli protestanci zarówno w mieście jak i na wsi, skłoniły Radę Miejską do wysłania na cesarski dwór do Ratysbony delegacji w składzie: kupca Andrzeja Wildaua, chórmistrza (kantora) przy kościele parafialnym Wacława Pochledeckiego oraz Tymoteusza Pevnera, będących rajcami miejskimi. W petycji zwracano się do cesarskiego majestatu z prośbą o oddanie augsburgskiemu wyznaniu kościółka położonego na przedmieściu zwanego też „do nowego cmentarza" (kościół św. Trójcy), który ich przodkowie, wyznawcy augsburgskiej wiary własnym kosztem wystawili.

Stany ziemskie starały się później również o utrzymanie wśród mieszczaństwa wolności religijnej. W tym celu protestanci zebrali się w Skoczowie i uchwalili, że celem pokrycia wydatków zgodnie z szacunkiem 12 i 6 promil z tysiąca talarów dla każdego członka, stanu ziemskiego. Ściąganiem i obliczaniem tej kwoty należy kogoś z ich środowiska wybrać. Ogólny szacunek majątku stanów wyniósł 119.311 talarów, 27 groszy, z których, po odtrąceniu 10.810 talarów i 6 groszy przypadających na katolicką część stanów, ostalo na stany protestanckie 108.500 talarów i 37 groszy. Jako rachmistrzów wybrano Jana Radöckiego i Karola Sobka.

Zebranymi wtedy w Skoczowie członkami ewangelickich stanów - jak to wynika z wystawionych w 1640 r. kwitów pieniężnych - byli: August Bees, Adam Goczałkowski, Piotr Górecki, Fryderyk Larisch, Karol Mitrowski, Jan Radöcki, Jerzy Sobek z Kornie, -Karol Sobek z Kornic, Franciszek Schafhaupt w imieniu miasta Cieszyna, Mikołaj Starszy Wilczek i Fryderyk Wilczek. Stany wysłały swych delegatów do cesarza we Wiedniu oraz do Nadurzędu w Wrocławiu. Niestety, tak jak i poprzednia delegacja miasta Cieszyna do Ratysbony, i oni nie zostali wysłuchani wręcz odwrotnie. W księstwie ustanowiono komisję religijną złożoną z duchownych komisarzy. Pod osłoną wojska komisja objeżdżała caly kraj, wykrywając i wypędzając ukrywających się po miastach, zamkach lub wsiach protestanckich duchownych i nauczycieli.

W tym czasie księstwo zalały chmary cesarskiego wojska, niszcząc je pokaźnie. Księżna sama nie była pewna osobistego bezpieczeństwa. Żołnierze, lud najęty we wszystkich krajach Europy, przeważnie Hiszpanie, Włosi, Niderlandczycy, Prusacy i Węgrzy nie znali żadnej dyscypliny. Nie otrzymywali regularnego żołdu, brakowało magazynów z zaopatrzeniem. Dlatego wojska rozproszyły się po wsiach, wyjadały je i niszczyły wszystko, co znalazły, krzywdząc mieszczan i chłopów. Nikt nie był swego mienia i życia pewien. Do tych okropności dochodziły gwałty i rabunek pieniędzy i żywności, stosowane przez komendantów i poszczególnych oficerów. Oficjalnie nazywało się to „rekwizycjami". Równocześnie rząd wymagał od ludności płacenia podatków, oddawania do wojska młodych chłopców i koni.

Pozbawiona swego mienia ludność wiejska uciekała gromadnie na Morawy, bądź ratowała się ucieczką w góry. Pola pozostały nieobrobione, a najbardziej płodna ziemia zamieniała się w ugór. Spokojnego mieszczanina odrywano od jego rzemiosła, gdyż nakazami cesarskim, książęcym i Rady Miejskiej wydanymi 15 XII 1631 r. mieszczaństwo w całości musiało się uzbroić wojskowo, ćwiczyć musztrę, wyznaczyć sobie dowódców, u władz złożyć imienny wykaz mieszczan wraz z wyliczeniem posiadanego uzbrojenia i stale znajdować się w pogotowiu do wymarszu.

W takiej opłakanej sytuacji księżna wzruszającym pismem z dnia 1711 1636 r. zwróciła się do cesarskiego pułkownika von Perstetz (Bestritz?) przebywającego ze swym pułkiem w Cieszynie, prosząc go o wstawiennictwo u cesarza. Stany ziemskie jako swego przedstawiciela wysłały w tej samej sprawie do jego cesarskiego majestatu w Wiedniu, Jana Radeckiego z Radöczy.

W swym piśmie księżna nadmienia, iż w latach 1625-1627, mimo napadu zbójeckiego wojsk Mansfelda, łupiących doszczętnie księstwo, ona samorzutnie już 1627 r. zaopatrywała w pieniądze, żywność i amunicję szereg jednostek wojskowych na jabłonkowskich szańcach. Były to 2 kompanie Wallensteina, 3 kompanie Dohny, dodatkowo 100 innych żołnierzy, oraz 1 kompania wojsk księcia Lichtensteina. Dostarczała również wszystkie potrzebne do budowy szańców materiały, i to na własny rachunek. Działo się to wszystko w czasie, gdy Kroaci niszczyli miasto Cieszyn, a ludność wygnano. Dodatkowo, zarówno ona jak i miasto ucierpieli w wyniku ciągłych przemarszów wojsk ciągnących na Węgry i Morawy. Wśród tych wojsk znajdowali się: dragoni kapitana Brandmüllera, Hufa i Gürschdorfera, węgierski lud pod dowództwem Piotra Kovacza i Rakoczego, pułk huzarów i 6 kompanii piechoty niemieckiej dowodzonych przez hrabiego Schlicka. Miasto musiało te wojska żywić i ubierać, a pod koniec 1631 r. w okolicach Skoczowa i Strumienia przez 2 miesiące stacjonował pułk Waltera Buttlera wraz z artylerią. Doszedł jeszcze wraz z artylerią pułk Schaumburgera, a jedna kompania tegoż pułku przezimowała w samym Cieszynie.

Wojska te miasta i wsie musiały nie tylko żywić, ale, co gorsze, komisarz wojenny Schneider męczył kraj nakładając olbrzymie kontrybucje pieniężne. W tym celu nawet księżna musiala oddać swe klejnoty i konie powozowe. W tym samym czasie wtargnął w granice księstwa ze swoimi wojskami pułkownik Nemagowski, a pułkownik Rostock swój Pulk zebrał w Cieszynie, uzupełniając go tamże. Zarówno to wojsko, jak też żołnierzy podpułkownika Zachradeckiego i ludzi rotmistrza Minitza, który przebywał ponad pół roku w Cieszynie, musiano zaopatrywać w żywność i w pieniądze, co w sumie wyniosło kilka tysięcy talarów. W 1632 r. wtargnął do księstwa polski pułkownik Jarocki z pułkiem żołnierzy obcej narodowości. W sile jednej kompanii zajął miasto. Męczył mieszczan tak, że skomlenie i lament ludności przeszyły serce księżnej i wycisły jej z oczu gorzkie łzy.

Dodatkowo w tym samym czasie jako garnizon rozłożył się w mieście oddział 250 muszkieterów pod przywództwem kapitana Kościeleckiego z pułku Hardega, którego gmina musiała utrzymywać. Ponadto na zimowe leża w księstwie przybyło 1.000 jeźdźców hrabiego Collorado, których ludność musiala również utrzymywać. Krótko potem, po odejściu wymienionych wojsk, musiało miasto w okresie kilku miesięcy wypłacić 20.000 talarów na koszty utrzymania pułku Tiefenbacha. Celem wydostania od mieszczan pieniędzy na roczny okres rozłożyły się w Cieszynie 2 kompanie dragonów i trochę piechoty pod dowództwem kapitanów Joahima Wahla i Jerzego Fingermanna. Wydatki na same wino dostarczane kapitanom wyniosły ponad 2.000 talarów. Wojska te jeszcze nie wyszły z Cieszyna, a już w 1634 r. rachmistrz wojskowy Jan Rössner wycisnął z miasta, na pokrycie kosztów zimowego zaopatrzenia 3 pułków, 25.000 talarów płatnych gotówką. W czasie ściągania tej kwoty ludzie jego dopuszczali się wielu wykroczeń, a pijani spowodowali pożar w stajniach położonych w mieście, przez co spłonęły 3 domy mieszczańskie wraz z tylną zabudową.

W 1635 r. kwatery zimowe w księstwie zajął pułk hrabiego Schlicka. W ciągu 7 tygodni miasto musiało mu wypłacić 13.000 talarów, a przez 21 tygodni zaopatrywać w żywność. Opuszczając miasto, wojsko kazało sobie dodatkowo wypłacić 9.000 talarów. Na tym nie skończyło się, gdyż znowu nadciągnęły nowe wojska, dwie silno obsadzone kompanie pułku Winischa pod dowództwem rotmistrzów Kurta i Hlawaczka. Miasto i tych musiało w pieniądze i źywność zaopatrzyć.

Poza tak wielkimi wymuszeniami zarządzono od miasta zaopatrzenie raciborskich magazynów wojskowych w kilka tysięcy korców zboża. Również odpowiedzialnym za zaopatrzenie wojska komisarzom Koppenowi i kapitanowi von Herberstein, musiano przesłać przez zarządcę Hanusza Kluga pieniądze i zboże. Na koniec musiało księstwo darmowo dostarczyć księciu Lobkowicowi kilka zbroi, koni, pachołków wraz z przynależnościami, a kapitanowi Frntzelowi kilka pociągowych koni artyleryjskich.

W piśmie swym księżna stwierdza, że ciężko jej opisać wszystko to, co musiala wydać, przeżywając przy tym wiele trudności, niebezpieczeństw, słysząc czasami i groźby oraz przekleństwa i obraźliwe słowa, cierpiąc tak przez wiele lat. Wymuszone na niej świadczenia oblicza na kilkaset tysięcy guldenów stwierdzając, że pułk po pułku a kontrybucja po kontrybucji podawali sobie rękę. W 1631 r. rozlokowano w mieście nawet 400 dragonów, którzy siłą i przemocą ściągali pieniądze i żywność strasząc, że o ile środki finansowe nie znajdą się natychmiast, księstwo zupelnie zaginie.

W kręgach cesarskich urzędów pismo księżnej nie znalazło zrozumienia, gdyż podejrzewano ludność księstwa cieszyńskiego o to, że sprowadziła korpus hrabiego Mansfelda lub też, że nie stawiła mu oporu, lecz przeciwnie, pomagała mu.

Przez naczelny urząd skarbowy ludność księstwa została oskarżona o zdradę główną, zarzucając jej, że nie przeciwstawiała się wrogowi z bronią w ręce, miasta Cieszyna nie obwarowała, księżnę nie wywiozła w bezpieczne miejsce oraz o to, że spełniała wszystkie życzenia wroga.

W odpowiedzi na to oskarżenie stany pismem z dnia 29 111 1629 r. powiedziały, że napad wroga w tym zapadlym zakątku państwa nastąpił tak nagle i niespodziewanie, że nawet pułkownik powiatowy nie zdążył zwołać rycerstwa i przygotować go do obrony oraz że byli w stanie zebrać jedynie 160 koni. Z taką silą nie można się byto przeciwstawić wkraczającemu wrogowi, liczącemu kilka tysięcy wojowników. Byłoby to szaleństwem. Umocnienia miasta nie można stworzyć w ciągu jednej chwili, a hrabia Mansfeld prawie rok cały wzmacniał mury miejskie jak i zamku, a jak przeszłość wykazała, z negatywnym dla niego skutkiem. Oni natomiast, jako wierni poddani winni swą książęcą zwierzchność zawieźć w bezpieczne miejsce, a nałożone kontrybucje płacili celem uratowania miasta i zamku przed grabieżą, zamku, w których. wiele zamiejscowych rodzin przechowywało swe ruchome majętności.

Pognębienie miasta i księstwa zwiększyło się w 1639 r., z chwilą rozlokowania w Cieszynie pułku Pagaczyego, zastąpionego w 1641 r. przez pułk Chrystiana. Księżna uzyskała przeniesienie tegoż pułku na wieś nie zważając na protesty stanów ziemskich. Żołnierze maltretowali jednak ludność wiejską, dlatego pułk rozlokowano ponownie po miastach, a cały kraj go utrzymywał.

W 1640 r. stacjonowały w księstwie pułki Münster i Lembgau, których utrzymywanie kosztowało księstwo w ciągu 3 miesięcy - wliczając w to i dostawę bydła - 29.610 talarów, później dodatkowo 15.314 talarów, a zatem w sumie 45.124 talarów.

Uciążliwości te powiększały się jeszcze. Powodem tego była niezgoda panująca między księżną a rycerstwem posiadającym majątki ziemskie. Uwidacznia to pismo skierowane do przedstawiciela stanów, Jana Radöckiego z Radec, przebywającego w Wiedniu. Stany zaoferowały mianowicie księżnej jak i cesarskiemu marszałkowi polnemu - w czasie gdy rozlokował w księstwie żołnierzy podpułkownika Knocha wraz z sztabem, 10 kompaniami konnicy oraz 5 kompaniami pułku Leslie - że zarówno te wojska, jak i w przyszłości wojska rozlokowane po miastach zostaną przez właścicieli majątków ziemskich zaprowiantowane tak, aby rolnik swą ziemię w spokoju uprawiał, bydło hodował i był w stanie wywiązać się z obowiązków wobec swego księcia jak i zwierzchności. Księżna wzięła jednak miasta w obronę przeciwstawiając się kwaterowaniu żołnierzy po tychże. Działo się to znowu ze szkodą dla ludności wiejskiej, wydanej tym samym na łup rozbrykanej soldateski. Kraj został - jak już wyżej wspomniano - zniszczony.

Strasznie zachowywali się Wołosi rozlokowani na przełęczy jabłonkowskiej. Celem ich odwołania księżna zwróciła się osobiście do cesarza Ferdynanda III, proponując obsadzenie przełęczy własnymi poddanymi. Cesarz propozycję łaskawie przyjął, czego dowodemjest pismo z odpowiedzią, znajdujące się w Archiwum Miejskim z dnia 10 XI 1640 r., i Wołosi musieli odejść. Krótko potem przybył do miasta pułk Tappa, na którego umundurowanie, uzbrojenie oraz utrzymanie tygodniowo płacił każdy dom wielkomieszczański 9 groszy a małomieszczański 6 groszy.

Klopoty z pobytu w naszej ojczyźnie wojsk cesarskich jeszcze nie minęły, gdy drogę do naszego kraju znaleźli wszystko niszczący Szwedzi. Ruchomy korpus armii generała Torstensona zjawił się 1642 r. pod Cieszynem. Krótko jednak przebywał ściągając z miasta wysoką kontrybucję oraz każąc się dobrze zaopatrzyć w żywność.

Do Cieszyna wkroczył następnie cesarski pułk Rochowa, przepędzony w 1645 r. przez szwedzkie wojska generała Wrangla, który ze swą całą armią zajął księstwo, zamek cieszyński oblęgł i zmusił komendanta twierdzy pułkownika Fröhlicha do kapitulacji. Po przekazaniu zamku i miasta Szwedom wraz z całym wojskiem podążył do Jabłonkowa, dokąd również i księżna się udała.

Uderzające jest to, iż mimo przebywania w latach 1647 -1648 na zamku i w mieście Szwedów wojska cesarskiego pułku Rochowa, rozłożone na przełęczy jabłonkowskiej, zaopatrywane były przez książęce dobra jak i miasto Cieszyn w żywność oraz to, że pułkownik Rochow - jak to wynika z jego pisma z dnia 16 XI 1646 - utrzymywał listowy kontakt z burmistrzem Cieszyna, zlecając temuż wysyłkę kilku listów odnoszących się cesarsko-królewskiej wojskowości. Utrzymanie pułku Rochowa kosztowało Cieszyn -jak to wynika z poleceń księżnej znajdujących się w Archiwum - za wyjątkiem piwa, wina i zaopatrzenia dla koni, 3.109 talarów i 18 groszy.

Szwedzki garnizon sprawował się bardzo spokojnie. Wynika to z kilku zachowanych akt. Tak komendant miasta, porucznik dragonów, Jerzy Sobigard, zwrócił się 18 111646 r. do Rady Miejskiej z żądaniem, aby Rada przystosowała dom Wacława Kojkowskiego do zamieszkania go przez królewskiego podpułkownika z pułku Reichwaldau Sasindera (?). Rada miała również dostarczyć mu wszelakie potrzebne rzeczy, także z kasy gminnej, a to przez specjalnych wysłanników Krystiana Lehmanna i Jana Behmna, za wyjątkiem pelisy i szuby.

W miejskim archiwum znajduje się również datowany w dniu 6/16 III 1647 wystawiony we Frysztacie i podpisany przez generała artylerii i królewsko-szwedzkiego marszałka Archwida Wittenberga von Sebern glejt, tzw. salvaguardia, przez który Cieszyn objęty zostaje protekcją króla szwedzkiego, żołnierzom zaś pod karą zabrania się wszelakiej samowoli odnośnie kwaterowania, wzniecania pożarów, wymuszania kontrybucji, grabieży, zajęcia koni i bydła (zarówno dużego, jak i małego). Tak przyzwoicie nie postąpiły wojska cesarskie, oblegające pod dowództwem pułkownika Macieja Dewagi w 1647 r. miasto i zamek, a następnie zajęły. Na podstawie ocalałych dokumentów wiadomo, że ów pułkownik został za różne wymuszenia przez miasto Frysztat zaskarżony, a Rada Miejska w Cieszynie przesłuchała w tej sprawie wielu świadków.

Podczas oblężenia miasta i zamku ówczesny wachmistrz miasta, Krzysztof Lehmann otrzymał rozkaz, aby 7 marca o godzinie 10 wieczór otworzył Wyższą Bramę zwaną też „furtą", celem wpuszczenia do miasta cesarskich ludzi, czekających w widocznych jeszcze dzisiaj okopach na wzgórzu blogocickim. Lehmann tego rozkazu nie wykonał słuchając zaleceń szwedzkiego komendanta i po starannym zamknięciu wszystkich bram miejskich udał się do Szwedów na zamek. Na podstawie takiej zdradzieckiej czynności i okazanego władzy książęcej nieposłuszeństwa po zdobyciu przez wojska cesarskie w dniu 21 IV 1647 r. zamku został Lehmann pochwycony i 4 V 1647 skazany przez Sąd Miejski jedynie na opuszczenie miasta. Był to naprawdę łagodny wyrok.

Dzięki zawartemu z końcem 1648 r. zawieszeniu broni zarówno księstwo jak i nasze miasto trochę odetchnęły, lecz niestety musiano pozostającym jeszcze w okolicach Opawy i Raciborza Szwedom dostarczać pieniędzy i żywności. Trwało to do końca 1649 r., do chwili, gdy wojska te ostatecznie oddaliły się, a pokój w Münster doszedł do skutku.

Każdy dążył teraz do tego, aby rany spowodowane wojną 30-letnią zagoić. Także nasza księżna jak i stany księstwa, które tyle ucierpiały, szukali u tronu cesarskiego pomocy i pocieszenia. Niestety, nieszczęsna wojna wyczerpała wszystkie ziemie cesarskie, jak i skarb państwa do tego stopnia, że musiano się zadowolić nawoływaniem do cierpliwości. Między innymi księżna prosiła jego cesarski majestat jako pana lennego księstwa cieszyńskiego i przyszłego właściciela księstwa, aby tenże pokrył dług burgrabiego Dohny w wysokości 18.779 talarów, za który to dług ręczyła w 1629 r. majętnościami Skoczowa i Strumienia. W dniu 14 VI 1649 r. otrzymała odręczne pismo cesarskie stwierdzające że: jej żądanie splaty długów nie jest aktualne, gdyż jeszcze w roku 1629, czyli w okresie przed zawarciem z księżną ukladu o zarządzaniu księstwem, zlecono naczelnemu urzędowi podatkowemu księstwa i stanów uznać tą sumę za podatkową resztówkę burgrabiego i ją wykreślić. Księżna zaś dlug ten winna wyrównać przez opodatkowanie swych cieszyńskich poddanych nie żądając tego od cesarza. Oprócz tego, celem odzyskania pieniędzy, zezwolono jej na półroczny termin splaty, i to w wysokości po 1.000 talarów.

Celem materialnego wspomożenia uciśnionej księżny, by mogła długi swe popłacić, a przy tym żyć odpowiednio do swego stanu cesarz Ferdynand 111 wydał na jej prośbę 17 XI 1640 r. w Lincu odezwę skierowaną do panów, rycerstwa i miast księstwa aby: księżnej przydzielić stosowaną we wszystkich śląskich domach książęcych, tzw. podatek panieński oraz wesprzeć ją wydatnie w nadzorowaniu w sprawach prawodawstwa i porządku publicznego.

Wyczerpane wojennym okresem stany zezwoliły jedynie na wypłacenie księżnej 3.000 talarów. Sumę tą jako „podatek panieński" księżna uznała za niską, gdyż już wtedy jej zadłużenie wynosiło 10.500 talarów. Dlatego zwróciła się ponownie do cesarza, a ten upomniał stany, aby kwotę podwyższyły. Stany na to odpowiedziały że ostatecznie, raz na zawsze wypłacą celem pokrycia długów księżny, jeszcze 1.000 talarów a o „podatku panieńskim"nie chcą słyszeć. W dniu 20111 1644 r. ukazało się ponowne pismo cesarskie, napominające stany, lecz mający w tym czasie miejsce szwedzki najazd na księstwo cieszyńskie uniemożliwił dalszy spór. Przypuszczalnie księżna musiała się zadowolić pieniędzmi danymi jej przez stany.

Miasto również starało się o zagojenie ran zadanych mu przez wojny, a to przez włączenie do wykazu podatkowego domów szlacheckich. Właściciele takich domów sprzeciwili się jednak temu rozporządzeniu. Rada Miejska zwróciła się w tej sprawie o pomoc do Rady miasta Opawy i 22 XI 1651 r. otrzymała odpowiedź że: wolne domy szlacheckie nie podpadające pod miejskie oplaty podatkowe nie podlegają miejskiemu rozliczeniu spowodowanemu szwedzką kontrybucją, daninami na rzecz cesarskich wojsk i innych tego typu wydatkom. Domy znajdujące się pod prawodawstwem miejskim na równi z domami mieszczańskimi muszą pokrywać wszystkie wydatki. Następstwem tego pisma było zaniechanie wszelkich sporów prawnych.

Celem zapobieżenia w przyszłości wykroczeń dokonywanych przez wojsko jego cesarski majestat wydał na zamku w Lincu 20 VII 1648 r. drukowany wykaz należności, jakie wojsku w okresie letnim przynależą: tygodniowa racja żywnościowa składać się musi z jedenastu funtów chleba, 3 funtów mięsa, 3 miar wina i 6 miar piwa wraz z 9 racjami końskimi, złożonymi z 1 miary owsa.

Po takim wybiegającym w przyszłość omówieniu sporów religijnych i utrapień wojennych, których ze względu na ciągłość wydarzeń nie można rozdzielać, pragniemy obecnie powrócić do spraw ustrojowych, a odnoszących się do miasta Cieszyna tego okresu.

Skoro w 1629 r. tak wiele uprawnionych do warzenia piwa domów na terenie miasta było opuszczonych lub zrujnowanych, księżna wykorzystując taki stan rzeczy, przywłaszczyła sobie ich przywileje. Pismem z dnia 30 XI 1629 r. nakazala Radzie Miejskiej z porządków piwnych przypisanych takim domom sprzedać taką ilość, która jest potrzebna do spłaty 119 twardych talarów, które Jan Sobek wypożyczył jej zmarlemu bratu, a które zostały zapisane - jako poręczenie - na folwarku sierot po niejakim Braunie, folwarku położonym przed Wyższą Bramą. Z grupy tych porządków, nie więcej jednak jak 3 przeznaczyć należy na wyrób piwa sporządzanego dla dobra gminy.

Inny ciężar nałożony na gminę przez księżną polegał na tym, że miasto musiało opłacać osobistą straż przyboczną księżnej. W tej sprawie księżna w swych pismach do Rady Miejskiej z lat 1632-1634 mówi, że dobra jej, szczególnie miasta Skoczów i Strumień zostaly zlupione, przez co jest pozbawiona z tych miejscowości wszelakich wpływów, dlatego nie jest w stanie wyplatać tymże muszkieterom należnego im żołdu.

Co się tyczy majątku miasta, to ten okres był dla gminy i mieszczaństwa najnieszczęśliwszy. Korzystne winne regalia znajdowały się w rękach 110, właścicieli tzw. listów winnych. Właściciele ci uzyskali od cesarza Ferdynanda III w dniu 8 IX 1640 potwierdzenie swych przywilejów. Realności miejskie były spustoszone, nawet wielki młyn zastawiony miastu niedawno, bo dopiero w r. 1627 księżna odebrała z powrotem. Na cele pokrycia miejskich obciążeń nie pozostało nic jak tylko uboga wieś Pastwiska, jeden spustoszały folwark w miejski urbarz piwny, ostatnio mocno eksploatowane.

Ponieważ miasto przez pożary i dżumę w połowie jak i pod koniec XVI w. częściowo opustoszało, książęta, jak i Miejska Rada starali się zachęcić zarówno mieszczan jak i obcych osadników do budowy nowych domów, przez przyznawanie nowym obiektom prawa warzenia piwa. Już 19 XI 1600 poprosiła księżna Elżbieta Miejską Radę, aby: nie z powinności, lecz z uprzejmości niejakiemu Filipowi „krawcowi" z Nowego Jiczyna, który zakupil opustoszaly dom w ulicy Polskiej i w drzewie go odbudował, o danie mu zezwolenia na warzenie piwa białego. Taką samą protekcję wyrobiła księżna Elżbieta Lukrecja w sierpniu 1626 r. swemu łaziebnikowi Danielowi Rotterowi jako nagrodę za okazaną jej służbę, a 1411 1627 r. poparła podanie swego kanclerza Urzędu Ziemskiego Kaspera Pielgrzyma z Trzanowic o przyznanie mu, celem odbudowy jego domu na Nowym Mieście, 2 porządków piwnych, i to w tym samym roku.

Gdy po pognębieniu protestantów miasto ponownie się wyludniło, a wiele domów stało opuszczonych, Rada Miejska odebrała tym pustostanom uprawnienia piwne, sprzedając je częściowo innym osobom, częściowo wykorzystując je celem pokrycia miejskich wydatków. W dniu przed Elżbietą 1629 r. Rada otrzymała od księżnej polecenie utrzymane w tym duchu, aby Rada Miejska winna porządki piwne domów opuszczonych przez ludność ewangelicką posprzedawać celem spłacenia reszty podatków, długów sierocych; natomiast te porządki piwne, które służą wydatkom miejskim, winny być przez wszystkich wykorzystane.

Ponieważ opuszczone i przejęte przez miasto regalia piwne nie wystarczały na pokrycie nagromadzonych w tych nieszczęsnych latach zobowiązań, - między Radą Miejską a mieszczaństwem zawarta została umowa, że celem umorzenia wiszących jeszcze nad miastem podatków i reperacji wojennych, obciążających je i prowadzących do całkowitego wyniszczenia miasta, Rada ma prawo wyprzedaży należnych domom mieszczańskimpiwnych warek. Księżna ugodę tę potwierdziła 20 VII 1634 r. z zastrzeżeniem, że ściąganie warek trwać może jedynie tak długo, jak długo wszystkie zadłużenia nie zostaną pokryte, a mieszczanie wrócą potem do swych uprawnień.

Teraz każda warea piwna została bez wyjątku sprzedana, częściowo pod ręką, częściowo na licytacji. Założono też wykaz, w którym spisano nabywców zaznaczając datę dnia zakupu warki. Zgodnie z wykazem kupujący mogli warzyć według kolejności, lecz bogatszy szukał sposobu by biedniejszego wyminąć, członkowie Rady i ich poplecznicy tytułem wynagrodzenia za swe starania opłacali sami siebie porządkami piwnymi gotując piwo przed innymi. Przytrafiało się często, że niektórzy właściciele warki czekali lata, nim doszli do kupionego przez siebie uprawnienia, czyli warzenia piwa. Biednych zmuszało to często do sprzedaży, i to ze stratą, ich warek, a regalia piwne stawały się powoli obiektem spekulacji. Zaistniał tak wielki bałagan, że nawet sumy zakupu porządków piwnych nie wpłacano we właściwym czasie i nie prowadzono porządnej rachunkowości.

Warzono wówczas dwa rodzaje piwa - białe i brązowe, zwane też marcowym, wyróżniające się alkoholową mocą. Celem opanowania nieporządków powstałych przy warzeniu piwa marcowego postanowiono w dniu 24 XI 1643 r. rozpisać kolejność warzenia na pięciu kartach, a wypisanemu na danej karcie mieszczaninowi zezwolono na jedną wareę w roku. Zezwolono mu jednak na kupno innej, czyli drugiej warki wpisanej już do drugiej karty.

W stosunku do Księżnej Rada Miejska okazała się bardziej wielkoduszna aniżeli stany ziemskie. Środków na takie postępowanie dostarczały porządki piwne. Rada podarowała księżnej 12 porządków piwnych, które księżna za niebagatelną sumę guldenów-gdyż za jeden porządek płacono 100-150 guldenów - znowu sprzedała. Wynika to z jej listu z dnia 18 IV 1646, w którym zawiadamiała Radę Miejską, że z ofiarowanych jej dwunastu porządków piwnych ostatni sprzedala Mariannie Czermark, żądając, aby kupującej umożliwić warzenie i sprzedaż piwa w pierwszej kolejności.

Księżna była również właścicielem 4 domów mieszczańskich, gdyż 9 V 1640 zakupiła przy Górnej Bramie za 1.400 talarów dom Jana Götza; 26 1 1641 za 1.000 talarów dom Jana Skoczowskiego; 20 XI 1641 za 266 talarów i 20 groszy dom Piotra Offkischa a 2 VII 1649 za 400 talarów dom Jakuba Bergera. W piśmie z dnia 9 XI 1652 gani Radę za to, że przypisane tym domom warki piwne ominęla kolejność wyrobu piwa i że w tych uciążliwych czasach wojennych porządki te zostaly przez magistrat sprzedane. Nikt jednak nie wie, co z pieniędzmi się stalo.

Celem usunięcia bałaganu, księżna zaleciła swym radcom dworu, aby zwrócili uwagę na rachunki tyczące porządków piwnych, upoważnili Wacława Zobela (?) do przyjmowania pieniędzy z zakupu warek oraz, aby należycie prowadził wykaz, a tym samym kolejność warzenia piwa. W swym piśmie nadmieniała jeszcze, że z jej 4 domów wszelkie podatki są płacone, należności na straże miejskie oddane, oraz że czyni to wszystko, co obowiązuje inne domy mieszczańskie.

Nie dziwi nas obecnie że zadłużenie miasta wzrastało tym bardziej, że i księżna; gdy nastał pokój, nałożyła na miasto liczne nowe opłaty i spłaty, których normalnie nie pokrywało. Tak w dniu 8 XI 1651 zarządziła kapitanowi Antoniemu Pfeiferowi z potrąconych mu przez burgrabiego Dohnę 100 talarów zaplacić. W dniu 27 XI tegoż roku zmusiła miasto do zapłacenia sekretarzowi pułkownika Tappa 300 talarów, mimo iż ona sama była tą dłużniczką, jak o tym wspomina pismo Urzędu Krajowego z dnia 29 V 1652.

Miasto ręczylo w tym okresie pożyczkę książęcego mincmistrza Dytrycha Rundta w wysokości 1.000 talarów, cechu sukienniczego w wysokości 50 talarów, jak również młynarza z Oldrzychowic Jerzyka w kwocie 150 talarów. Również cech winiarzy ręczył za księcia Fryderyka Wilhelma, winnego panu Karolowi Sobkowi 512 i pół talara. O zwrot tej kwoty zwrócił się wierzyciel pismem z dnia 5 II 1631. Nagabywana w tej sprawie księżna jako siostra Fryderyka Wilhelma, pismem z dnia 5 VI 1635 pocieszała cech winiarzy, że cesarz przejął długi jej brata. Mimo to musieli poręczyciele dług spłacić.

Księżna Elżbieta Lukrecja zasłużyła się specjalnie dla księstwa wprowadzając w czasach, gdy stosowano różne miary i wagi, i to w każdym mieście lub miejscu jarmarcznym inne, jednolity system. Wprowadziła go rozporządzeniem z dnia 3 VII 1647.

Aptece miejskiej wydała również zezwolenie na sporządzanie i wydawanie palonej wody (wódki - przyp. tłumacza) różnorakiego gatunku. Od tego czasu apteka upoważniona była do prowadzenia tego artykułu w wolnym handlu. Swemu łaziebnikowi, a zarazem ówczesnemu aptekarzowi nadała w czwartek przed Wniebowstąpieniem 1627 r. odrębny przywilej zezwalający na handel wódką, mimo iż była przeciwna przemycaniu do miasta obcych napojów alkoholowych, nakładając za takie wykroczenie karę w wysokości 100 dukatów.

W czasach jej panowania raciborski kanonik Szymon Canabius ustanowił w dniu 9 VIII 1648 w ołomunieckim seminarium jezuitów fundację dla jednego studenta. Kapitał fundacji wynosił 500 talarów poręczonych przez miasto Frydek przy czym, po zgonie krewnych tegoż fundatora, prawo do korzystania z fundacji przechodzi na cieszyńskich mieszczan.

Należy również odnotować, iż w czasach panowania tej księżnej osiadł w Cieszynie na stałe pierwszy Żyd, będący książęcym poborcą, Jakub Singer. Za jej zezwoleniem kupił w dniu 20 X 1637 r. od rycerza Mittermaiera za 425 guldenów dom, położony przy ulicy Polskiej. Dom ten zamienił 16 I 1640 r. na dom Jerzego Kalusa położony przy rynku, posiadający wartość kupna 500 guldenów. Jest to jeszcze dziś istniejący dom zwany „żydowskim". Rada Miejska zwolniła tego Żyda na okres jego pracy jako książęcego poborcy celnego ze wszystkich powinności obciążających ten dom za wyjątkiem podatków i czynszów w wysokości 1 guldena i 34 groszy. Z chwilą opuszczenia służby u księżnej, winien miastu płacić rocznie tytułem opłat za straże miejskie 53 grosze, jak też 2 bite talary miesięcznie tytułem zwolnienia z zakwaterowania. Warto wiedzieć, że opłaty te obowiązują jeszcze dzisiaj.

Z tego okresu pochodzą pierwsze ślady serwitutów (prawo do korzystania w określonych granicach z cudzej nieruchomości - przyp. tłumacza) tyczących wodociągów na terenie kilku podmiejskich ogrodów: Księżna, zgodnie z orzeczeniem wydanym 10 VII 1650 r. zabrała żonie rzeźnika, Annie Zemann ogród, położony przed Wyższą Bramą przy błogocickiej drodze darując go swemu rajcy Jerzemu Eckertowi. Mowa o tym w dokumencie darowizny z dnia 10 XI 1650 r., ale podpadające jest to że księżna iusstatuarium przyznaje miastu. Jest to powinność nabywcy jakiejkolwiek realności posiadania jej przez okrągły rok, potem dopiero może ją sprzedać. Gdy 20 VII 1651 r. radca Eckert dokupił do swego ogrodu kawał pola, miasto zastrzegło sobie przy potwierdzeniu tegoż zakupu źródła wody tamże położone, jako własność miejską. Celem uniknięcia w przyszłości wszelakich sporów Rada Miejska w dniu 3 111655 r. zakupiła ten ogród i pole za 560 guldenów. Niestety, jako zwrot swego zadłużenia, posiadłość tę 5 XI 1658 musiała sprzedać Abrahamowi Riembergerowi za 663 guldenów. Z powodu zadhżenia finansowego Rada starała się rozprzedać okalające miasto wały i fosy. Nawet obecna miejska słodownia znalazła się wtedy w obcych rękach. Uwidacznia to kontrakt kupna z 15 VIII 1647 r. wystawiony przez Jana Alberta Mattera, cesarsko-królewskiego rotmistrza, książęcego radcę i komisarza dóbr książęco-kameralnych, w którym zaznacza, że zakupu dokonał od swego szwagra Macieja Reissa, i to za 1.300 talarów.

Należy jeszcze zaznaczyć, że księżna obdarzona została w testamencie swego mincmistrza Ditricha Rundta legatem w wysokości 600 talarów. Spadkobiercy Rundta ofiarowali kościołowi pogrzebowemu p.w. św. Trójcy 100 talarów a kościołowi parafialnemu również 100 talarów. Od niejakiego Jerzego Fritscha zwanego również Skoczowskim kościół pogrzebowy otrzymał również legat w wysokości 100 talarów a szpital 40 talarów. Małżonka jego Anna ofiarowała szpitalowi 10 talarów. Oboje wystawili sobie na cmentarzu przy kościele św. Trójcy epitafium. Mówią o tym ich testamenty z dnia 17 VIII 1649 oraz z dnia 21 X 1653.

Książę Fryderyk Wilhelm zakazał, jak wyżej wspomniałem, sprzedaży domów  i mieszczańskich szlachcie, dlatego Rada Miejska w przypadku gdy taki szlachcic starał się o nabycie posesji w mieście, zabezpieczała się w taki sposób, że wymuszała od danego nabywcy odpowiednie oświadczenie. W takim piśmie kupujący oświadczał, iż zgodnie z przywilejem miasta, wystawionym przez księcia Fryderyka Wilhelma, jako nowy właściciel realności miejskiej podlegać będzie wszystkim powinnościom ciążącym na domach mieszczańskich. Takie oświadczenia wystawili w związku z kupnem domów r, panowie Godfryd von Hohenstein oraz Henryk von Larisch 24 XI 1649 i 24 II 1652.

Co się tyczy ówczesnych przepisów menniczych, należy zaznaczyć, iż na podstawie kilku spadkowych inwentarzy wiadomo, że w roku 1649 dukat równał się 2 talarom i 30 krajcarom tzw. „dobrej wagi srebra". W księdze miejskiej pod datą 10 III 1626 znajduje się również wpis listu cesarza Ferdynanda II, podnoszący braci Alberta i Jakuba Celestów do godności szlacheckiej. Wiadomo również, że od 1621 r. szlachta otrzymując prawa miejskie uwieczniała swe herby w tej księdze mieszczan. Dotyczyło to pana Wacława Godfryda barona Hohensteina z dnia 24 XI 1649, panów Henryka Góreckiego z Kornitz, Henryka Ferdynanda barona Larischa właściciela Ligoty, Karwiny, Olbrachcic, Solcy i Cierlicka, Wilhelma Pielgrzyma z Trzanowic, Kaspara Pielgrzyma z Trzanowic oraz innych.

Księżna Elżbieta Lukrecja zmarła 19 III 1653 po 28 latach panowania w księstwie cieszyńskim i to w okresie wielkiego ucisku, stale walcząc z przeciwnościami, zażywając tylko niewiele radości. Zgasła z nią również ostatnia, żeńska linia starego piastowskiego rodu książęcego. Syn jej, książe Ferdynand Jan von Lichtenstein wysłał do Cieszyna celem przeprowadzenia formalności pogrzebowych swych radców Jana Starszego von Radowa i pana von Wippacha. Wystosowali oni 29 XI 1653 do stanów wezwanie celem dobrowolnego opodatkowania się na koszty pogrzebu księżnej. Niczego jednak nie otrzymali, gdyż stany nie były z rządów księżnej zadowolone. Nieruchomości księżnej, i tak nieliczne, pismem z dnia 13 1 1656 przekazano wymienionemu wyżej księciu Lichtensteinowi oraz małżonce hrabiego Wilhelma Schlicka. Tym samym zamyka się najstarsza historia naszego miasta które od tej chwili otrzymało nowe przepisy, miastu bardziej odpowiadające i pozwalające mu krok po kroku dojść do pewnego dobrobytu.

Kończąc ten rozdział, jako ciekawostkę podać można opis naszego miasta, dokonany przez Jerzego Fabryciusa II, laurami opromienionego poetę i teologa, który przez 10 lat zajmował w Cieszynie stanowisko kaznodzieji nadwornego i inspektora kościelnego oraz pięciokrotnie towarzyszył księciu Adamowi Wacławowi w jego wyprawach wojennych na Węgry i Siedmiogród.

Miasto Cieszyn nazwane tak od imienia swego założyciela Cieszymira, wywodzące swe powstanie jeszcze sprzed panowania książąt i królów piastowskiego szczepu, godne jest polecenia ze względu na jego przyjemne położenie, jak też ze względu na nadmiar swych wyrobów, jak też sąsiedztwa z innymi narodami.

Miasto jest przyjemne, a to z powodu zdrowego powietrza, dzięki przynoszącym korzyści smacznym rybom (?) znajdującym się w płynącej opodal rzece Olzie (przypuszczalnie jedynie płotki) z powodu wykwintnego wyglądu niektórych budynków, kościołów, książęcego zamku, miejskich murów oraz ratusza, dodających miastu wiele powabu i okazałości. W jego dwóch kościołach odbywają się podwójne, wolne od ucisku ćwiczenia religijne, a to w języku czeskim i niemieckim. Dzięki zamkowi, przypominającemu mieszkanie boga wojny i murom miejskim stworzono potrzebną obronę chroniącą miasto przed wszelaką silą. Z ratusza wypływa praworządność i porządek miejski powodując, że wśród częściowo niemieckiego a częściowo czeskiego mieszczaństwa kwitną pobożność, zgoda, uczciwość i pokora. Przepych ubioru, niezgoda i oszustwo są tutaj pojęciami obcymi (4 wykrzykniki Kaufmanna-przyp. tłumacza) artykuly żywnościowe różne i tanie dobrze karmiące nawet najmniej znaczącego mieszczanina. Oprócz najlepszych win sprowadzanych z sąsiednich  Węgier warzy się dwojakie piwo z pszenicy i jęczmienia wzmacniające krzepkich Walachów podczas ich pracy, wzbudzając w nich radość i wesolość. Sąsiadując z innymi narodami i ludami, nie należy nie doceniać stosunków przyjaźni oraz handlu z nimi. Księstwo otoczone jest z jednej strony królestwem polskim, z drugiej Węgrami a z trzeciej Morawami, dlatego w mieście znajdują się najlepsze artykuly handlowe, spotykają się rozliczne ludy, jak też ~I      przeróżne w jakości i ilości towary.

Kogo interesują dzieje książąt cieszyńskich i pragnie się zapoznać z ich rodowodem,   musi się zwrócić do ich praojca Piasta (patrz Kronika Sląska Schickfussa, tom IV, koniec rozdziału 27).

Przełożył: WITOLD IWANEK