Pozew za skonfiskowany po wojnie majątek


Jarosław Sidorowicz (10-03-02 16:11)

Stu dwudziestu tysięcy złotych domaga się od skarbu państwa mieszkaniec Lubina. Pieniądze mają być odszkodowaniem za rodzinny majątek pod Tarnowem, zabrany po wojnie przez państwo w ramach reformy rolnej.

Rodzice Kazimierza B. mieli przed wojną 36-hektarową posiadłość w Ryglicach. Tuż po wyzwoleniu rodzinę B. oskarżono o podpisanie podczas okupacji volkslisty. Podejrzenia nowych władz komunistycznych wzbudziło bowiem niemieckobrzmiące nazwisko właścicieli majątku. Przeciwko nim wszczęto więc śledztwo.

W lutym 1945 roku w Ryglicach zjawiła się niespodziewanie komisja, oświadczając małżonkom B., że konfiskuje cały majątek za zdradę narodu polskiego. Powołano się przy tym na dekret PKWN mówiący o zajęciu na potrzeby reformy rolnej gospodarstw volksdeutschów. Gospodarzom zostawiono tylko protokół potwierdzający konfiskatę gospodarstwa. Rodzina B. musiała wyemigrować na ziemie odzyskane.

Po dwóch latach śledztwo przeciwko Mieczysławowi i Aldonie B. umorzono, bo stawiane im zarzuty okazały się fałszywe. Nie przeszkadzało to jednak państwu zająć całe ich mienie. Powiatowa Rada Narodowa w Tarnowie w ramach "porządkowania spraw związanych z reformą rolną" przejęła majątek w Ryglicach na własność Skarbu Państwa.

Rodzina B. w latach 50. i 60. starała się o odszkodowanie za utracone dobra. Bezskutecznie. Dopiero zmiana systemu politycznego otwarła dzieciom Mieczysława i Aldony B. drogę do ubiegania się o rekompensatę za powojenne szkody.

W 1997 r. ówczesny wojewoda tarnowski przyznał, że majątek skonfiskowano bezpodstawnie, bo zapisy dekretu PKWN nie dotyczyły małżonków B. Ich syn domaga się teraz odszkodowania od państwa za bezprawne działanie urzędników. - Umyślnie naruszyli przepisy o reformie rolnej, by przejąć majątek rodziców - twierdzi Kazimierz B., który od państwa domaga się teraz 120 tys. zł rekompensaty.

Pozwany wojewoda małopolski nie widzi jednak podstaw do wypłaty odszkodowania. Jego zdaniem majątek przejęto na postawie protokołu, a nie decyzji administracyjnej. Nie było tu więc bezprawnego działania funkcjonariuszy państwowych - odpowiada wojewoda Jerzy Adamik.

Spór rozstrzygnie sąd.

 

www.gazeta.pl