Powrót właścicieli

Dziewięć lat temu państwo Prykowie na własny koszt wyremontowali przejętą od miasta Głogówek kamienicę. Dzisiaj dowiadują się, że dorobek swojego życia zainwestowali w nieruchomość należącą do osoby fizycznej, której pełnomocnikiem jest wiceprzewodniczący rady miasta.

Do "małego Berlina", jak o Głogówku mówi się na Opolszczyźnie, Prykowie przyjechali w 1976 roku. Od ponad dwudziestu lat w dwupiętrowej kamienicy przy ulicy Zamkowej 17 prowadzą zakład krawiecki, połączony z salonem odzieży ślubnej. - Początkowo wynajmowaliśmy parter budynku od pani Gertrudy Golby. Sytuacja się zmieniła latem 1980 roku, gdy Golba wyjechała na stałe do Niemiec, wspomina Benedykt Pryka. Decyzją naczelnika miasta i gminy Głogówek z 12 lipca 1980 roku budynek przejęty na rzecz Skarbu Państwa w trybie art 179 kodeksu cywilnego zostaje przekazany Zakładowi Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Głogówku. Przez kolejne trzynaście lat Prykowie płacili czynsz do kasy ZGKiM.

Nowe perspektywy otworzyły się przed nimi w 1993 roku, gdy kamienicę przekazano gminie. - Otrzymaliśmy nieruchomość od państwa. Już pierwsze oględziny wykazały, że budynek nadaje się tylko do remontu kapitalnego. Państwo Prykowie zobowiązali się przeprowadzić remont na swój koszt. W zamian otrzymali od gminy budynek w zarząd i zwolnienie z czynszu, informuje burmistrz Głogówka Jan Mencler. - Zgodziliśmy się na to, bo byliśmy przekonani że budynek należy do gminy i za jakiś czas będziemy go mogli od niej odkupić na preferencyjnych zasadach. Urzędnicy jeszcze nas w tym utwierdzali. Gdybym wtedy wiedział, że remontuję cudze, nie wydałbym ani grosza, opowiada Pryka.

Kamienica została gruntownie przebudowana. Prykowie wzmocnili mury, wymienili instalacje i rozpoczęli modernizację mieszkania na piętrze. Myśleli już o kupnie wyremontowanego budynku od miasta, gdy w ubiegłym roku pojawiła się osoba przedstawiająca się jako właścicielka nieruchomości. - Dziwnym trafem, gdy już kończyliśmy remonty, z Niemiec przyjechała pani Igneborg Stralla, która poinformowała nas, że jako spadkobierca zmarłej Gertrudy Golby jest właścicielką kamienicy. Ustaliła nam czynsz, a należność kazała płacić na konto swojego krewnego Józefa Strzały - wiceprzewodniczącego naszej rady miasta i lidera tutejszej Mniejszości Niemieckiej, opowiada Pryka.

- Wszystko jest zgodne z prawem i osoba wiceprzewodniczącego Strzały nie ma z tym nic wspólnego, zapewnia Mencler. Burmistrz przyznaje, że istnieje dokument, w którym jest mowa o przejęciu kamienicy na rzecz Skarbu Państwa, jednak fakt ten nie został ujawniony przez urzędników w księgach wieczystych, a pisemne zrzeczenie się prawa do budynku przez Gertrudę Golbę zaginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. W ratuszu nie ma też dokumentów określających, kto do 1991 roku płacił podatek od tej nieruchomości. W piśmie adresowanym do opolskiego urzędu wojewódzkiego władze Głogówka tłumaczą ten fakt upływem ustawowego czasu archiwizacji dokumentów, po upływie którego papiery są niszczone. W tym samym dokumencie ratusz informuje, że od lipca ubiegłego roku płatnikiem podatku jest Ingeborg Stralla.

Na nic zdały się starania Pryków uzyskania informacji od władz niemieckich. - Wiemy że za przekazane państwu mienie Niemcy wypłacali przesiedleńcom z Polski odszkodowanie. Skierowaliśmy pytanie do niemieckiej ambasady, czy przypadkiem nie wypłacono odszkodowania za kamienicę przy Zamkowej. Powiedzieli tylko, że problem zostanie zbadany, ale my nie uzyskamy żadnej odpowiedzi, relacjonuje Pryka.

- Trudno teraz dociekać, kto i kiedy zawinił. Dla nas ważny jest obecny stan prawny. Prawda jest taka, że księgi wieczyste tej nieruchomości zaginęły jeszcze w czasie wojny i do tej pory nikt ich nie aktualizował. Pani Stralla ma sądowe potwierdzenie prawa do spadku po Gertrudzie Golbie, więc dla nas to ona jest właścicielem kamienicy i z nią Prykowie powinni się dogadywać. Gmina co najwyżej może im zaproponować lokal zastępczy, twierdzi burmistrz.

Zdaniem Pryków takie rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. - Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Gmina szybciutko umyła ręce, choć mogła przejąć budynek przez zasiedzenie. Nie dziwię się, bo wiadomo, kto tu rozdaje karty i kim jest pan Strzała. Przez dwadzieścia lat właściciela nie było. Pojawił się teraz, gdy wykonano czarną robotę. Nie pójdziemy na nowe, bo lepsze lokale w mieście zostały już przebrane. Właściciel już teraz kwestionuje poniesione przez nas nakłady, więc być może zapłacimy dwa razy za to samo, ale jesteśmy zdecydowani na odkupienie tego domu, deklaruje Pryka.

- To przykład umiejętnego wykorzystywania luk prawnych i bałaganu własnościowego, jaki poprzedni ustrój pozostawił na Ziemiach Odzyskanych, uważa poseł Jerzy Czerwiński z Ligi Polskich Rodzin.- Obawiam się, że przypadek Pryków to zaledwie część większej całości. Mam sygnały o kolejnych sprawach tego typu i nie można wykluczyć, że obecne precedensy przekształcą się w powszechne zjawisko. Bałagan w dokumentacji i zaniedbania urzędnicze z dnia na dzień mogą zmienić sytuację własnościową na sporej części Śląska. Czas najwyższy, aby w uregulowaniem statusu prawnego nieruchomości na ZO zajęło się państwo. W najbliższych dniach problemem zainteresuję ministra spraw wewnętrznych, zapowiada poseł.

Marek Szczepanik

http://www.rp.pl/dodatki/opol_020304/opol_a_15.html