Endekomuna to zbitka terminologiczna łatwa do rozszyfrowania: połączenie haseł ideologicznych endeckich z komunistycznymi. Mikstura ta, zadawałoby się, nie do pomyślenia, stała się rzeczywistością od zarania Polski Ludowej. Już sławetny Manifest PKWN z lipca 1944 roku pokazał, jak program nacjonalistycznej skrajnej prawicy polskiej można zużytkować w interesie przeciągnięcia społeczeństwa polskiego na stronę niepopularnej komunistycznej władzy. Hasła nacjonalistyczne miały być ową marchewką, ułatwiającą pogodzenie się Polaków z nową władzą, jaka wraz z Armią Czerwoną przybyła i zainstalowała się w Lublinie, a później w Warszawie.

Szaniec był podziemnym pismem Obozu Narodowo-Radykalnego, a zatem skrajnego nacjonalistycznego skrzydła, od 1934 roku wyłonionego z endecji, czyli Stronnictwa Narodowego. Pismo to w numerze 49 z 1940 roku sformułowało polskie cele wojenne następująco:

Polska musi odzyskać (...) na zachodzie co najmniej linię dolnej Odry (ujście obustronne) i cały Śląsk po Nissę Łużycką.

Państwu polskiemu przysługiwać będzie prawo wysiedlenia do Niemiec całej ludności niemieckiej, niezależnie od ewentualnej opcji tejże ludności według swobodnego uznania właściwych władz polskich.

Komunistom w tym czasie nie przychodziło na myśl wskrzeszenie państwa polskiego, a co dopiero przesunięcie jego granicy zachodniej na linię Odry i Nysy Łużyckiej. A jednak w kilka lat później ów postulat ONR-owski zrealizowali co do joty, podobnie jak wysiedlenie Niemców z terenów położonych na wschód od tej linii czy w ogóle zmobilizowanie „ducha narodowego” do akcji przebudowy kraju. Nieprzypadkowo masowa organizacja ogólnospołeczna - odpowiednik PRON-u z czasów stanu wojennego - nosiła w epoce Bieruta nazwę identyczną jak w innych krajach organizacje typu faszystowskiego: Front Narodowy. Popularny wiersz o nim głosił: Front Narodowy - to socjalizmu śmiałe budowy... Tenże Bierut określał Polskę Ludową jako narodową w formie, a socjalistyczną w treści; połączenie tych przymiotników nie wymaga komentarza,

W sedno zatem trafił Czesław Miłosz, pisząc w Traktacie poetyckim:

Niechaj tutaj będzie wreszcie powiedziane:
Jest ONR-u spadkobiercą Partia.
A poza nimi nic nigdy nie było
Prócz buntu godnych pogardy jednostek.
Któż miecz Chrobrego wydobywał z pleśni?
Któż wbijał myślą słupy aż w dno Odry?
I któż namiętność uznał narodową
Za cement wielkich budowli przyszłości?

Tradycyjna polityczna postawa endecji była w swych podstawowych założeniach zdecydowanie prorosyjska i zdecydowanie antyniemiecka. Rewolucja bolszewicka program ten zakłóciła: odtąd klientami czerwonej Rosji stali się komuniści. Jednakże od objęcia władzy nad Polską przechwycili oni antyniemieckie hasła endecji. Jej zwolennicy w ogromnej części przyjęli to „zaproszenie do tanga” i współdziałali z władzą ludową w „niemcożerczej” propagandzie, działając w odpowiednich instytutach, uczelniach, urzędach Polski Ludowej. Co prawda, trzeba było przy tym przełykać gorzkie pigułki serwowane przez międzynarodowy obóz komunistyczny, jak na przykład dostrzeganie „dobrych Niemców” akurat w totalitarnych bandziorach z NRD, strzelających do swych rodaków na Murze Berlińskim i gotowych zbrojnie rzucić się na polskiego sojusznika czy to w 1956, czy 1980 roku.

Taką była geneza i dalsze dzieje endekomuny. Polska Ludowa przeszła do historii, system komunistyczny wyparował, ale homo sovieticus polskiego chowu, w duchu tej endekomuny przez niemal pół wieku indoktrynowany, nadal duchowo pozostaje agentem interesów Moskwy. Deklaruje się jako prawicowiec i antykomunista. I szczerze w to wierzy, ale zarazem głosi taki „program dla Polski”:

1. Niemiec to zawsze nasz wróg, głęboko nam nieprzyjazny,

2. Rosja jest wobec tego naszym naturalnym słowiańskim pobratymcą i sojusznikiem,

3. Niepodległe Ukraina, Białoruś i Litwa zawsze będą wspólnikami Niemiec, a zarazem wrogami tak Rosji, jak i Polski; a zatem Rosja i Polska powinny przeciwstawiać się ich niepodległości i dzielić między sobą ich terytoria,

4. Integracja europejska to przedsięwzięcie nader podejrzane, grożące utratą narodowej tożsamości i suwerenności Polski,

5. Uczestnictwo w NATO grozi nam tym samym, a zatem trzymajmy się z daleka i od tej organizacji.

Pieniądze płyną z Moskwy - tak zatytułował swą książkę Jacques Doriot, gdy rozstał się z ruchem komunistycznym. Ten długoletni działacz Kominternu i członek Biura Politycznego Komunistycznej Partii Francji wiedział o czym pisze. Książka jego przełożona na polski w 1937 roku, a wznowiona kilka lat temu, warta jest przeczytania. Pieniądze płynęły z Moskwy na finansowanie prosowieckiej agentury. Wcześniej przez dwa wieki płynęły z carskiego Sankt Petersburga dla rosyjskiej agentury w Polsce. W dawnej Rzeczypospolitej nie szczędzili tych pieniędzy ambasadorzy rosyjscy - Repnin, Stackelberg i inni. Z ducha tamtej prorosyjskiej klienteli wyrosła Targowica i różne służalcze wobec Rosji panslawistyczne i „antygermańskie” siły polityczne doby porozbiorowej.

Dziś prorosyjska klientela znowu zmienia barwy. Już nie komuniści, a znowu prawica głosi programy, za które Moskwa chętnie sypnęłaby złotem. Z tym jednak obecnie w Rosji krucho, ale na jej szczęście nowa prawica głosi miłe Moskwie programy „ideowo”, nie za pieniądze. Dziedzictwo endekomuny robi swoje. Dzieje głupoty w Polsce wzbogacają się o kolejny rozdział.

Andrzej Piskozub

Autor jest profesorem zwyczajnym na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie kieruje Katedrą Nauki o Cywilizacji na Wydziale Nauk Społecznych.

 

z serwera:  http://www.bezuprzedzen.pl/poglady/endekomuna.html