Gazeta Wyborcza 17.09.2001
Ponieważ składki na ubezpieczenie zdrowotne zależą od wysokości naszych
zarobków, średnie przychody na ubezpieczonego w Śląskiej Regionalnej Kasie
Chorych są wyższe niż na przykład w Podkarpackiej Kasie Chorych. W rezultacie
PKCh ma też mniej na leczenie.
Po wyrównaniu różnica w przychodach na jednego ubezpieczonego między
najbogatszą a najbiedniejszą kasą zmniejsza się aż czterokrotnie - z 320 do
ok. 80 zł!
Ile bogaci mają oddać, a biedni dostać - oblicza Urząd Nadzoru
Ubezpieczeń Zdrowotnych. Robi to na podstawie zawartego w rozporządzeniu
skomplikowanego matematycznego wzoru. Przy obliczeniach uwzględnia podaną
przez kasy chorych i ZUS liczbę ubezpieczonych. Bierze też pod uwagę, ilu
ubezpieczonych przekroczyło 60. rok życia. Na nich należy się więcej, bo
częściej chorują.
Na tej właśnie podstawie UNUZ obliczył, że w przyszłym roku Śląska
Regionalna Kasa Chorych będzie musiała zapłacić na biedniejsze kasy aż 420 mln
zł. Więcej od nas zapłaci tylko kasa mazowiecka.
- To nie żadna urawniłowka, tylko solidarność społeczna. Chodzi o
gwarantowany prawem równy dostęp wszystkich ubezpieczonych do świadczeń -
twierdzi Przemysław Poznański, dyrektor departamentu ekonomiki i finansów
UNUZ.
Andrzej Sośnierz, dyrektor ŚRKCh, nie jest przeciwnikiem wyrównania.
Twierdzi, że powinno być utrzymane, ale zastrzega, że Śląska Regionalna Kasa
Chorych nie powinna płacić więcej niż 300 mln zł. - Jestem bezradny, bo
dyrektorzy biedniejszych kas przecież mnie nie poprą. W dodatku nie można
dobrze zaplanować wydatków na leczenie, skoro z roku na rok podwaja się
wyrównanie. Będziemy musieli ograniczać programy zdrowotne i przyciąć ceny za
świadczenia - skarży się Sośnierz.
- Kwoty wyrównania podajemy już we wrześniu właśnie po to, by kasy
miały czas na przygotowanie się - uspokaja dyrektor Poznański.
Dyrektor Sośnierz twierdzi jednak, że ubezpieczeni w ŚRKCh zostali
pokrzywdzeni. Wszystko przez bałagan w ZUS-ie. Według obliczeń Sośnierza
śląska kasa ma ok. 4,7 mln ubezpieczonych, ale ZUS identyfikuje tylko połowę.
W rezultacie, jeśli ktoś nie zapisał się do lekarza podstawowej opieki
zdrowotnej, kasa chorych nie może udowodnić, że to do niej spływają jego
składki. Przez to odjęto nam prawie 200 tys. ludzi i przydzielono ich do
innych kas.
Co zrobić, by więcej pieniędzy z naszych składek zostawało na Śląsku? -
Możemy sami sobie ściągać składki zdrowotne. Za 20 mln zł, które płacimy za to
ZUS-owi, zrobimy to sto razy lepiej - twierdzi Sośnierz.
Póki nie jest to możliwe, apeluje do wszystkich ubezpieczonych, żeby
się ujawnili. - Jeśli nie zapisali się jeszcze u żadnego lekarza, niech to jak
najszybciej zrobią - apeluje Sośnierz.