Informacje o artykule
Informacje o artykule
 Zródło:
Dziennik Zachodni
Wydanie:
Główne
Strona:
24
 Autor:
MINORCZYK-CICHY ALDONA
Wkładka:
 
Data:
2001-08-24
 Szukane słowa:
Cesarz
Tytuł:
Dzieje jednej fortuny
 

Dzieje jednej fortuny

 


Największe śląskie majątki powstawały dzięki koligacjom i ciężkiej pracy
Historia jednego z najbogatszych rodów w historii Śląska, Wincklerów i Tiele-Wincklerów, zaczęła się w 1770 roku. Wówczas przez Miechowice na Górę św. Anny ciągnęła pielgrzymka z Moraw. Wśród pobożnych był nastoletni chłopiec Ignacy Domes. Kiedy znużony drogą odpoczywał na ławie w gospodzie, nawet nie przypuszczał, że kiedyś wróci tam jako zamożny kupiec i wybuduje sobie piękną siedzibę.
W 1812 roku Domes kupił osadę Miechowice. Na miejscu starego dworu postawił pałac, otoczony pięknym parkiem. Zamieszkała w nim córka kupca Maria wraz ze swoim mężem Franciszkiem Aresinem. Ten wraz z Karolem Godulą uruchomił w 1823 roku kopalnię węgla. Sztygarem, a potem zarządcą kopalni został młody, obiecujący Franz Winckler.
Franz urodził się 4 sierpnia 1803 roku w katolickiej rodzinie dzierżawców w Tarnowie koło Ząbkowic Śląskich. Po śmierci rodziców przerwał naukę w szkole w Kłodzku. W 1819 roku przyjechał na Górny Śląsk. Miał 16 lat, kiedy zaczął pracować jako górnik. Zainteresowali się nim przełożeni, którzy wysłali go do szkoły w Tarnowskich Górach. Po jej ukończeniu Winckler został sztygarem zmianowym. W wieku 23 lat poślubił Alwinę Kalide, osobę wyznania ewangelicko-luterańskiego, córkę inżyniera zatrudnionego w kopalni. Trzy lata później Alwina i starsze dziecko Wincklerów zmarli. Franz został sam z córką Valeską. Jako pełnomocnik Aresina wyjeżdżał po nowe doświadczenia do Belgii i Anglii.
Imię róży
W 1831 roku zmarł także Franciszek Aresin. Rok później wdowa po nim i Franz stanęli na ślubnym kobiercu. Maria słynęła z urody, nazywano ją "różą Śląska". Historycy zadają sobie pytanie: czy to była wielka, namiętna miłość, czy może małżeństwo zawarto dla pieniędzy? Faktem jest, że Winckler z zarządcy dóbr stał się właścicielem kopalń, hut i pozostałych dóbr żony. Był człowiekiem bardzo ambitnym, pracowitym i inteligentnym. Ciągle się uczył, wiele podróżował.
- Franz Winckler nie miał szlacheckiego pochodzenia. Splot okoliczności spowodował, że dorobił się fortuny. Pomógł mu w tym ożenek. To był światły człowiek, otwarty na osiągnięcia techniki. Tego typu kariery nie były niczym rzadkim w czasach krwiożerczego kapitalizmu. Rozbudował majątek. Dał początek Katowicom. Dzięki niemu z wioski przeobraziły się w miasto. Dookoła rozwijał się przemysł, ludzie mieli pracę, zaplecze socjalne. Region z czasem stał się potęgą gospodarczą - mówi ks. Tadeusz Szurman, prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, zastępca biskupa diecezji katowickiej. - Ówczesny Śląsk miał charakter europejski. Na tej ziemi zgodnie współistniały grupy ludzi różniących się kulturą i wyznaniem. Córka Franza, Valeska, mimo że była katoliczką, ofiarowała ziemię pod budowę ewangelickiego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach. Czy obecnie coś takiego byłoby możliwe?
Franz Winckler stopniowo powiększał swój stan posiadania. Kupił dobra mysłowickie, a potem (11 lutego 1839 roku) podupadłą, liczącą wówczas zaledwie 300 mieszkańców wieś Katowice. Dał początek miastu. Dzięki niemu w zapadłej dotąd dziurze zaczął się szybko rozwijać przemysł.
Złączone rody
W 1840 roku, z okazji wstąpienia na tron pruski Fryderyka Wilhelma IV, Wincklerowi nadano dziedziczne szlachectwo. Umotywowano to jego zasługami dla przemysłowego rozwoju Śląska. Wówczas ród Wincklerów należał już do jednych z najbogatszych wśród magnaterii przemysłowej.
Franz zmarł 6 sierpnia 1851 roku, podczas powrotu z kuracji w Bad Gastein. Dwa lata później umarła także Maria. Trumny z ich szczątkami spoczywają w krypcie miechowickiego kościoła Świętego Krzyża. Całą fortunę pozostawili córce Franza z pierwszego małżeństwa, Valesce von Winckler.
Wokół zamożnej panny kręciło się wielu adoratorów. Podczas wakacji na wyspie Rugia Valeska po raz pierwszy spotkała przystojnego i zamożnego pruskiego porucznika, Huberta von Tiele. Wielka miłość, szybkie zaręczyny i ślub...
Panna młoda była katoliczką, pan młody - ewangelikiem. Ślubu w miechowickim kościele w 1854 roku udzielił im katolicki ksiądz. Dzieci po osiągnięciu pełnoletności przeszły na konfesję ewangelicką. Młodzi, podobnie jak i ich potomkowie, nosili nazwisko von Tiele-Winckler.
Hubert okazał się tak samo zręcznym przedsiębiorcą, jak jego teść. W 1863 roku kupił dobra i zamek w Mosznej. Kilka lat później - kilka majątków ziemskich w Meklemburgii. Zaś w Berlinie wybudował przy Regentenstrasse luksusowy pałac.
Po śmierci żony, z którą miał ośmioro dzieci, 18 marca 1880 roku Hubert ożenił się powtórnie z dużo od siebie młodszą hrabiną Rosą von der Scheunburg. 9 sierpnia 1892 roku założył w Katowicach majorat Tiele-Wincklerisches familien Fideikommiss, obejmujący 33 posiadłości ziemskie w powiatach: katowickim, prudnickim, pszczyńskim, bytomskim, rybnickim i oleśneńskim.
Hubert von Tiele-Winckler umarł w wieku 70 lat w Partenkirchen. Jego sukcesorem został syn Franz Hubert. Otrzymał majątek wartości 8 mln marek, z czego wypłacił rodzeństwu 4,5 mln marek. W 1895 roku cesarz niemiecki Wilhelm II nadał mu dziedziczny tytuł hrabiowski.
Matka Ewa
Franz Hubert ożenił się w Chorwacji z Jelką von Lepel. Pomnożył rodzinny majątek, rozbudował posiadłość w Mosznej. W tamtejszym pałacyku dwukrotnie gościł cesarza Wilhelma II. Urządzał też sławne na całą okolicę polowania. Postawił ponadto wiele budynków w Mosznej i Zielinie, które istnieją do dzisiaj.
W należącej do hrabiego kop. "Miechowice", w której wydobycie rozpoczęto w 1904 roku, rok po otwarciu doszło do tragicznego wypadku: w szybie zginęło 15 górników. Ich zbiorowy grób znajduje się na cmentarzu obok kościoła Świętego Krzyża. Do następnych wypadków doszło także w 1916 i 1926 roku. Syn Franza Huberta - Klaus hr. Tiele-Winckler w 1923 roku sprzedał kopalnię "Miechowice" spółce akcyjnej Preussengrube AG.
Niezwykłą postacią w rodzinie Tiele-Wincklerów była Ewa, córka Valeski i Huberta, fundatorka miechowickich Zakładów Opiekuńczych i założycielka Ewangelickiego Diakonatu "Ostoja Pokoju". Urodziła się 31 października 1866 roku. Kiedy miała 13 lat, straciła matkę. Cztery lata później postanowiła poświęcić się pracy dla ubogich i cierpiących.
W 1890 roku jej ojciec wybudował dom opieki. Był to prezent gwiazdkowy dla córki. Ewa zamieszkała w niewielkiej drewnianej chatce na terenie miechowickiego zakładu. Zmarła 21 czerwca 1930 roku.
Nie są znane losy Tiele-Wincklerów podczas pierwszej wojny światowej. Prawdopodobnie na skutek strat wojennych i inflacji ich fortuna podupadła. Chory Franz Tiele-Winckler wyjechał na leczenie do Szwajcarii i Egiptu. Zmarł 14 grudnia 1922 roku w Lucernie. Spoczywa na cmentarzu w Mosznej. Cały majątek (zgodnie z zasadą majoratu) odziedziczył po nim najstarszy syn Klaus Peter. Miał wówczas już 30 lat, ale nie był zainteresowany pomnażaniem dóbr. Trzykrotnie żonaty, schorowany, umarł bezpotomnie w 1938 r. Przed śmiercią, w 1937 roku przekazał majątek Guenterowi von Tiele-Wincklerowi, najstarszemu przedstawicielowi rodu z linii Vollratsruhe. Jednak nikt z tej linii nie spoczął na cmentarzyku w Mosznej. Wczesną wiosną 1945 roku członkowie rodziny von Tiele-Winckler opuścili zamek, uciekając w głąb Niemiec.
Porzucone bogactwo
- Majątki śląskich magnatów zostały rozparcelowane. Zniszczenie dorobku wielu pokoleń po 1945 roku było ogromnym błędem. Doszło do przerwania pewnej linii - mówi ks. Tadeusz Szurman. - Osoby, które obecnie przyjeżdżają inwestować na Śląsk, nie są z tym regionem przeważnie w ogóle związane. Chcą zarobić. Dawni tutejsi magnaci mieszkali na Śląsku, byli jego cząstką, zapuścili korzenie. To dzięki nim w 1918 roku Katowice pod względem rozwoju infrastruktury socjalnej były na trzecim miejscu w Europie. Poprzez Matkę Ewę rodzina von Tiele-Wincklerów dała temu regionowi bardzo dużo.
Co obecnie robią potomkowie znamienitego śląskiego rodu przemysłowców? Po II wojnie światowej wyjechali do Niemiec, zostawiając większość majątku zdobytego pracą pokoleń.
- Nie spotkałem nikogo z rodu von Tiele-Winckler. Jednak miałem do czynienia z potomkami innych, równie znamienitych rodzin. Po opuszczeniu Śląska, nawet dysponując niewielkimi środkami, inwestowali w wykształcenie dzieci. To teraz światli, dobrze radzący sobie w życiu, średniozamożni ludzie - wyjaśnia ks. Tadeusz Szurman.
ALDONA MINORCZYK-CICHY