Jedenaste przykazanie: zachowaj
czystość
Film wywołuje mały skandal - w jednej ze scen prawie 70-letnia Marta
Straszna nago otwiera drzwi gestapowcom, którzy przyszli po jej syna.
Iwona Świętochowska: - Pani Marta bardzo to przeżywała. Wytłumaczyłam jej,
żeby skupiała się na słowach, nie na swojej nagości. Gdy zobaczyłam film,
pomyślałam, że to najpiękniejsza scena - nagość starej kobiety ratuje życie
młodych ludzi. Moje nagie ciało, ciało młodej kobiety, niszczy je. Jeśli ktoś
poczuł się obrażony tą jej nagością, to znaczy, że nic nie zrozumiał z tego
filmu.
- Marta Straszna miała w sobie energię, która pozwoliła jej przekraczać
granice własnych możliwości. To droga do poznania siebie, do szczęścia. Straszna
była szczęśliwa - mówi Kutz.
Tadeusz Sobolewski, krytyk filmowy: - To najpiękniejszy w polskim kinie
obraz starej kobiety. W jej nagości jest pierwotna świętość.
Kazimierz jako pierwszy w rodzinie poszedł do gimnazjum i jako pierwszy
stracił wiarę. - Po wojnie mój świat pękł. Nie było w nim miejsca na Boga.
To babcia Anna Kamińska - choć bardzo religijna - ku zaskoczeniu rodziny
pierwsza uznała, że to ofiara złożona w zamian za talent. Napełniła kieliszek
winem i podała osiemnastoletniemu wówczas Kutzowi. - Już ci wszystko w życiu
wymodliłam - powiedziała.
- Pozwoliła mi być wolnym człowiekiem - mówi Kutz. - To Kościół wpoił
Ślązakom dupowatość, to księża wmówili ludziom, że mają być skromni i że nie
wolno im się wychylać.
W 1997 r. Kutz napisał w felietonie w "Dzienniku Zachodnim": "Edukacja na
Śląsku jest ważniejsza od modlitwy". Na religijnym Śląsku zawrzało: heretyk,
ateista, lumpenproletariusz z familoków...
Oliwy do ognia dolał sam Kutz - powiedział, że papież to Wielki Showman.
- Ja to powiedziałem z szacunkiem - tłumaczył później. - Każdy ksiądz musi być
aktorem. Ten papież przejdzie do historii jako ten, który z wielkim talentem
wykorzystał nowoczesne środki przekazu.
Kilka miesięcy później Kutz na znak protestu przeciwko mianowaniu
świeckiej zakonnicy Krystyny Czuby z Radia Maryja przewodniczącą sejmowej
Komisji Kultury i Środków Masowego Przekazu - zrezygnował z udziału w pracach
komisji. - Przecież nie mogę pracować pod nią - mówił o Czubie (przeciwniczce
m.in. serialu "Boża podszewka", programu "Randka w ciemno" i arcybiskupa Józefa
Życińskiego).
Na zdjęciu z rodzinnego albumu Kutz niesie córkę do chrztu: - Nie mam nic
do Kościoła. Nienawidzę tylko złego kapłaństwa. Razi mnie triumfalizm Kościoła,
wybujała teatralność - to nie ma nic wspólnego z wiarą. To ja jestem
chrześcijaninem, głębokim chrześcijaninem pogańskim.
Górnośląski biskup Damian Zimoń lubi Kutza: - Jest kontrowersyjny, bo
wiele spraw stawia na ostrzu noża. Ale ma wiele racji. Bardzo mi się podoba jego
stosunek do matki, bardzo katolickiej Ślązaczki; pięknie opowiadał mi o jej
pogrzebie.
W "Śmierci jak kromka chleba" - filmie o górnikach z kopalni Wujek
zabitych 16 grudnia 81 r. - Ksiądz (Jerzy Radziwiłowicz) odprawia mszę podczas
strajku. Błogosławi górników (potem okaże się, że dziewięciu z nich przygotował
na śmierć). - Zło pojmie swój sens - obiecuje kapłan, a górnicy mu wierzą.
Inżynier Miodek (Janusz Gajos) tłumaczy, dlaczego przyszedł do strajkujących: -
Jestem stary katolik i wiem, co to jest 10 przykazań.
Na ścianie w szatni napisy "Zachowaj czystość" i "Nie pal".
"Śmierć jak kromka chleba" to ulubiony film biskupa Zimonia: - Robotnicy
walczą o godność, a wspiera ich kapłan. Gdyby go nie było, krwi polałoby się
więcej. To bardzo prawdziwy obraz śląskiego księdza.
Kilar: - Dla mnie ważne są formy: różaniec, msza. Kazik udaje agnostyka,
ateistę, ale żyje w taki sposób, że nie wiem, kto ma większe szanse na zbawienie:
ja, taki formalista, czy on - udający ateistę.
- Jasne, że Ślązakiem - odpowiedział Kutz.
- To ja też chcę być Ślązakiem - wyznał Bereza.
Danucie Lubinie-Cipińskiej, śląskiej dziennikarce, opowiedział historię,
która przydarzyła mu się w latach 60.: "Byłem kiedyś w towarzystwie Konwickiego,
Dygata, Holoubka. I w pewnym momencie Stasiu [Dygat - przyp. AK] mówi: >Kurwa,
gdzie są ci Polacy?<. Bo jeden z nas był z Litwy, drugi z Francji, trzeci z
Czechosłowacji, czwarty ze Śląska".
W 2001 r zobaczył w programie "Big Brother" Klaudiusza Sevkovica -
trzydziestolatka urodzonego w Siemianowicach Śląskich, mieszkającego w Niemczech,
a ożenionego z Angielką. - Jestem Polakiem ze Śląska - stwierdził łysy idol
nastolatek.
Kutz: - Ten facet nie ma problemów z określeniem swojej tożsamości. On
jest labilny narodowo. A labilność to ten pragmatyzm, który pozwolił Ślązakom
pozostać przy Polsce. Teraz Śląsk wraca do połowy XIX w. - wtedy nie było tych
wszystkich paskudztw narodowościowych, a była wielokulturowość.
- Jeśli ktoś żąda uznania mniejszości śląskiej, to chce, by na Śląsku
była autonomia. A to nie jest dobre dla państwa polskiego - mówił w 1997 r.
ówczesny katowicki wojewoda Eugeniusz Ciszak.
Kutz jest zwolennikiem autonomii. - To powrót do czasów piastowskich,
czyli do dzielnic. Rządzenie samorządami, domaganie się praw i własna, śląska
organizacja. Ale Polacy tego nie rozumieją. Komuniści nauczyli ich, że autonomia
to dzielenie się. Boją się rozpadu państwa. Przyzwyczaili się do trzymania
Ślązaków za mordę i uważają, że tak ma być wiecznie.
Jacek Wódz, socjolog, dyrektor Międzynarodowej Szkoły Nauk Politycznych
przy Uniwersytecie Śląskim w Katowicach: - Śląsk ogranicza Kutza. Kutz świetnie
poradził sobie z nim jako artysta, nie radzi sobie jako polityk. Jego opinie
dotyczące Polski, świata, kultury, wypowiadane w prasie centralnej, są mi bardzo
bliskie. Prezentuje się jako światły człowiek ze Śląska. Ale nie rozumiem Kutza,
który wypowiada się w prasie regionalnej. To człowiek, który jakby zapomniał o
wszystkich swoich zaletach intelektualnych, w którym odzywają się strasznie
proste kompleksy społeczne, który definiuje śląskość w kategorii kompleksu,
lepszości albo gorszości - tak jakby nie można było być po prostu normalnym. No
bo dlaczego Ślązak ma być lepszy od gorola?
Cztery lata temu, podczas wyborów parlamentarnych, na Kutza oddało głos
pół miliona ludzi na Śląsku. Kampanię prowadził wspólnie z Leszkiem
Balcerowiczem (92 tysiące głosów). Na plakatach - w sportowych kurtach, na tle
zamglonych Katowic - razem zachęcali do głosowania na Unię Wolności.
Na konwencji wyborczej Unii w Katowicach Kutz mówił: - Będę wściekłym
psem łańcuchowym w sprawach Śląska, korzystając z własnej wiedzy jak i
niewyparzonej gęby. Jeśli będzie trzeba, będę stosował widowiskowe środki, może
nawet przebiję Rejtana.
Reżyserował Balcerowicza. Uczył go, jak patrzeć w obiektyw, co robić z
rękami, pokazywał, która kamera jest najważniejsza. Namówił, by profesor
przywiózł na Śląsk żonę.
Leszek Balcerowicz:: - Polityk to ktoś, kto kieruje się dobrem publicznym.
W tym sensie Kutz jest żywym dowodem, że artysta może stać się politykiem. Nie
znam drugiego takiego przypadku. Podczas kampanii był świetnie zorganizowany,
poukładany jak reżyser na planie filmowym.
Kutz przez kilka lat traktował Sejm jak poligon dla doświadczeń reżysera.
- Senat to zoo. Są tam różni ludzie, dziwne sprawy, rzeczy dzieją się wbrew
naturze - to bardzo ciekawe dla reżysera, który żyje przecież z podglądania
świata, poznawania, obserwowania.
Kilka razy się zacietrzewił - raz, gdy Janusz Okrzesik (UW) postulował
przyłączenie Bielska do województwa małopolskiego, drugi raz, gdy Wojciech Kruk
(wtedy z Unii Wolności, dziś z Platformy Obywatelskiej), jubiler z Poznania,
zażądał przekazania pieniędzy przeznaczonych na dokończenie oczyszczalni w
śląskich Dziećkowicach na budowę oczyszczalni w Poznaniu. - Nie może być tak,
żeby odchody Poznaniaków były ważniejsze niż zdrowie Ślązaków - powiedział.
I zaapelował, by Ślązacy nie kupowali biżuterii w sklepach sieci Kruk.
- To, że się radykalizuję, to sprawa genów i starości - tłumaczy Kutz. -
Starość ma swoje prawa, jednym z nich jest prawo do bezkarności. Teraz jeszcze
się powstrzymuję, ale wkrótce zacznę mówić, co naprawdę myślę. Nie mam nic do
stracenia. Reprezentuję tylko swoje plemię, a to plemię lubi takich, którzy
mówią prawdę.
W Senacie piątej kadencji Kutz został wybrany na wicemarszałka. Był
jedynym politykiem Bloku Senat 2001, którego senatorowie lewicy gotowi byli
zaakceptować na tym stanowisku.
- Zawsze miał sympatie lewicowe, ale ponadpartyjne - tłumaczy Elżbieta
Baniewicz.
Kutzowi imponowała szybkość działania Ziętka ("Nie macie mieszkania? No
to już macie - odprawiał petentów wojewoda"). Cenił też jego idealizm, bo - jak
wyznał mu przed laty Ziętek - "Sam się nie robi dlo piyniyndzy, sam się robi z
miłości do ludzi" - powiedział kiedyś Kutzowi.
Ziętek był nazywany wojewodą katowickim przez 35 lat. Formalnie był nim
jedynie przez kilkanaście miesięcy (od grudnia 1973 do czerwca 1975 roku),
resztę czasu przepracował jako przewodniczący wojewódzkiej Rady Narodowej i
wiceprzewodniczący. Zdzisław Grudzień wysłał go na emeryturę w 1975 r., w 1985
r. Ziętek umarł. Pochowano go na cmentarzu w centrum Katowic. Obok leży jego
córka i syn, niedaleko - Wojciech Korfanty.
Zaraz po pogrzebie Kutz opublikował w "Polityce" artykuł pt. "Człowiek,
któremu się udało". Wspomnienie o wojewodzie w rzeczywistości było esejem o
fascynującym człowieku - zdrajcy (podczas powstań śląskich Ziętek był
zwolennikiem Wojciecha Korfantego, potem przeszedł na stronę Michała
Grażyńskiego - śmiertelnego wroga dyktatora), oficerze do spraw politycznych w
armii polskiej w ZSRR (sowieccy generałowie - frontowi koledzy - wielokrotnie
odwiedzali go w Katowicach), urzędniku, który w tajemnicy przed Warszawą budował
w centrum miasta Spodek, a jednocześnie załatwiał drobne problemy zwykłych ludzi:
"Żył w stworzonym przez siebie kamuflażu, dzięki któremu żył w poczuciu
bezpieczeństwa. Łgał na potęgę, gdy tylko zachodziła potrzeba (...) Był twardy,
osobny - zawsze sam ze sobą samym" - pisał Kutz o Ziętku.
Kutz: - Dokonania Ziętka przerastają wszystko, co powstało na Śląsku
przez ostatnie 50 lat. To był urzędniczy geniusz. Ci wszyscy partyjni go
nienawidzili, bo im się tylko zdawało, że mieli władzę. Tak naprawdę to Ziętek
miał władzę - jego uwielbiali ludzie.
Ziętek wymyślił Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku w Chorzowie - na
pustym polu wybudowano wielohektarowy teren rekreacyjny, Stadion Śląski, Śląskie
Centrum Pediatrii, centrum sanatoryjne w Ustroniu.
Kutz stworzył na Śląsku Festiwal Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje",
wywalczył samodzielność Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (dotychczas filii
krakowskiej ASP), zorganizował Kongres Kultury na Górnym Śląsku.
- Niech pani napisze, że stworzyłem artystyczny obraz Śląska, a swoją
postawą daję przykład cywilnej odwagi, pokazuję, jak być sobą.
Krystyna Klaczkowska, szefowa biura poselskiego: - Pan Kazimierz wierzy,
że można rządzić tak jak rządził Ziętek. A przecież to już zupełnie inne
państwo, inny ustrój.
Ona zrezygnowała z pracy. Wychowuje troje dzieci: 18-letnią Wiktorię,
13-letnią Kamilę i 10-letniego Tymoteusza. Mieszkają w niskich blokach w
Wilanowie (w tzw. Zatoce Świń, czyli na osiedlu byłych pereelowskich dygnitarzy,
mieszkanie dostali na początku lat 80., tuż po opuszczeniu Śląska). Kutz czasami
wpada do domu - gotuje spaghetti, idzie rano po bułki, daje dzieciom
kieszonkowe. Jeśli nie zdąży wręczyć im pieniędzy osobiście, zostawia odliczone
kupki na kuchennym stole.
- Z Kazikiem się nie jest, z nim się bywa. Można się z nim spotkać,
otrzeć o niego w przelocie - mówi Świętochowska. - Ja chodzę wolniej, nigdy bym
go nie dogoniła. Z biegiem lat jest coraz młodszy i coraz szybciej biegnie.
Podczas wakacji wyjeżdżają do Prusowa. Tam odwiedzają ich znajomi i
pierwszy syn Kazimierza Gabriel, który ze Stanów Zjednoczonych (wyjechał z
matką, drugą żoną Kutza) kilka lat temu wrócił do Polski. Mieszka i pracuje w
Krakowie.
Kutz po Warszawie jeździ autobusami, a po Polsce pociągami. Ciemne
okulary, walkman, książka. Gdy spotykamy się w Czytelniku przy Wiejskiej,
okazuje się, że właśnie wrócił z Krakowa, gdzie reżyserował telewizyjną wersję
"Wielebnych" Sławomira Mrożka. Za godzinę ma być na kolejnym posiedzeniu Senatu,
za kilka dni musi jechać do swojego biura senatorskiego w Katowicach. Filmy?
Kutz martwi się, czy znajdzie pieniądze na kolejny. - Film artystyczny jest na
śmietniku, więc ja też tam jestem. Teraz robi się filmy, żeby zarabiać. A ja nie
jestem człowiekiem konsumpcji.
Marzy o tym, by usiąść za biurkiem i skończyć pisanie "Piątej strony
świata" - książki życia, historii swoich dziadków z Bojszów. - Ale zrobię to
dopiero wtedy, gdy złapie mnie całkiem starość. Wtedy otworzy się we mnie ta
zbiorowa pamięć przodków, przypomnę sobie szczegóły i kolory.
"Budzik zaterkotał, jak nigdy, o 9 godzinie. Tomasz wszedł do łazienki i
stanął zaskoczony na widok swojego odbicia w lustrze. Miał rozkwaszony nos, a
czarny siniec pod okiem rozprzestrzenił się całą tęczą barw aż po wykrój ust.
Był z siebie zadowolony. Uruchomił radyjko. Z głośnika popłynęła transmisja mszy
świętej. Nalał do kubka wody, wycisnął pastę do zębów na szczoteczkę, zamoczył
ją w kubku i włożył do ust. Nagły ból wykrzywił mu twarz. I tak stanie ten
obraz: on z bolesnym grymasem na twarzy, na tle religijnego obrzędu dochodzącego
z radia".
Kutz stawia ostatnią kropkę i uśmiecha się zadowolony - trochę lirycznie,
trochę szyderczo.
Andrzej Wajda: - Zawrócony to najlepszy film o wolnej Polsce, o
zwycięstwie "Solidarności". Nieszczęściem współczesnej, młodej kinematografii
jest to, że nie ma w niej takiego twórcy jak Kazimierz Kutz.
- Czy życie to dobry materiał na scenariusz filmowy? - zapytałam
Kazimierza Kutza.
Przez chwilę milczy. - Każde życie może być materiałem na film. Chyba z
wyjątkiem mojego. Ono jest niewiarygodne, wymyślone. Film o mnie to byłaby
historia nieprawdziwa. Bajka po prostu.
Po premierze "Paciorków jednego różańca" Augustyn Hallota, aktor-amator,
kupił sobie z honorarium za film sztuczną szczękę. Musiał się wyprowadzić z
przeznaczonego do rozbiórki fińskiego domku w Katowicach-Bogucicach. Umarł kilka
miesięcy później w nowym mieszkaniu w wieżowcu, w katowickich Murckach.