JÓZEF PILCH
Inne spojrzenie na fakty
Kalendarz Cieszynski 1993
Zwolnieniami niektórych Polaków z wiezien i obozów
koncentracyjnych w latach 1939-1945 dotychczas sie blizej nie zainteresowano.
Dlatego ta skomplikowana kwestia budzi watpliwosci u niektórych ludzi nie
majacych rozeznania w warunkach zycia na Slasku w czasie okupacji. Nie wiedza
oni, czy tez nie chca wiedziec, ze Slask to nie byla Generalna Gubernia, lecz
tereny wcielone do Rzeszy, tak przeksztalcone, aby niczym nie przypominaly
Polski. Ci ludzie jeszcze dzisiaj stawiaja pytanie, za co mógl sie Polak
wydostac z hitlerowskich kazni. Na takie pytanie moga sie nasuwac róznej tresci,
takze krzywdzace odpowiedzi. Ujawnianie tych spraw bezposrednio po zakonczeniu
wojny, ze wzgledu na nienawisc do wszystkich Niemców, bylo trudne, a nawet
ryzykowne. Obecnie mozna smialo zagladnac do zmurszalych notatek, relacji i
wspomnien z tamtych lat.
Poruszona sprawe przedstawie na przykladzie jednego tylko z wielu sposobów
wydostawania Polaków z wiezien i obozów koncentracyjnych, a tym samym ratowania
ich od smierci.
Syn ustronskiego sekretarza gminnego dr Otton Lazar zaczal latem 1939 r. robic
starania o uruchomienie prywatnej praktyki lekarskiej w Wisle. Z tego tytulu
spotykal sie z róznymi ludzmi tak ze sfer miejscowych, jak i sposród
przyjezdnych letników i kuracjuszy. Na zorganizowane w 1939 r. przez Zwiazek
Polskiej Mlodziezy Ewangelickiej dozynki w Wisle poszedl dr Lazar z kolega z
lawy szkolnej bedacym wówczas proboszczem tamtejszej parafii, ks. Andrzejem
Wantula. Tam dolaczyl do ich towarzystwa zapoznany poprzednio z drem Lazarem w
kawiarni wczasowicz nieokreslonego zawodu, rozmowny i uprzejmy. Po ogladnieciu
pochodu i obrzedu dozynkowego, zakosztowaniu dozynkowych posilków w bufetach
cale towarzystwo zostalo zaproszone na plebanie, gdzie goscinna, obrotna
pastorowa zrobila przyjecie i w przyjemnej atmosferze bawili sie wszyscy do
póznej nocy.
Wybuchla wojna. Dr Lazar dotarl z kompania sanitarna na tereny zajete po 17
wrzesnia przez armie radziecka, skad zbiegl z transportu jenieckiego kierowanego
na wschód, dotarl na Slask, gdzie prawie cudem wyrwal sie 23 kwietnia 1940 r. z
rak gestapo oczekujacego na niego w domu rodzinnym w Ustroniu i przez zielona
granice zbiegl na Wegry. Ks. Wantula nie podlegajacy mobilizacji - po glebokim
namysle - postanowil w wrzesniu 1939 r. pozostac w Wisle, wsród swoich parafian.
W ostatnich dniach listopada 1939 r. zatrzymal sie przed plebania ewangelicka w
Wisle samochód, z którego wysiadl umundurowany Niemiec i szybko wbiegl do
zborowej kancelarii. Zdumiony pastor wnet sie zorientowal, ze to gosc, który w
czasie dozynek bawil na plebanii. Rzekomo skorzystal z wyjazdu jego znajomego do
Wisly i chcial sie przypomniec pastorowi. Radzil sie nie przejmowac, bo teraz
wszystko bedzie dobrze. Odchodzac dodal, ze gdyby pastorowi grozilo jakies
niebezpieczenstwo, bedzie chcial pomóc. Podal swoje nazwisko (Koenig) i miejsce
zamieszkania (Katowice) bez jakichkolwiek blizszych danych. Oszolomiony pastor
uzmyslowil sobie teraz, ze dozynkowy gosc to najprawdopodobniej wladajacy
jezykiem polskim Niemiec, dzialajacy w Polsce przed wybuchem wojny na uslugach
niemieckiego wywiadu.
Na przelomie wrzesnia i pazdziernika nastapily pierwsze aresztowania. Objely
glównie Polaków dzialajacych przed wojna w Polskim Zwiazku Zachodnim i dzialaczy
politycznych zwracajacych uwage na niebezpieczenstwo grozace ze strony
hitlerowskich Niemiec.
Pastor Wantula, ostrozny w kazaniach, które wyglaszal w jezyku polskim, trzymal
sie tylko tekstów biblii, aby nie draznic najezdzców. W kilka dni po masowym
aresztowaniu inteligencji polskiej w kwietniu 1940 r. zostal wezwany do gestapo
w Cieszynie na rozmowe dotyczaca spraw koscielnych, politycznych, udzialu
pastora w tych sprawach, kazan w jezyku niemieckim itp. Chociaz po rozmowie
zostal zwolniony, ale fakt aresztowania wielu ksiezy w kwietniu 1940 r. i
rozmowa w Gestapo rozwialy w nim nadzieje na mozliwosc dalszej pracy w
wislanskim zborze. W zwiazku z poleceniem wyglaszania kazan w jezyku niemieckim,
któremu nie zamierzal sie podporzadkowac, wiedzial, ze predzej czy pózniej
zostanie usuniety z parafii i wobec tego sam sie wypowiedzial z pracy u
sprawujacego funkcje glowy kosciola ewangelickiego na Slasku Cieszynskim ks.
Zahradnika.
W dniu 11 maja 1940 r. Wantula zostal aresztowany i po sledztwie w wiezieniach w
Cieszynie i Myslowicach przetransportowany do obozu koncentracyjnego w Dachau, a
nastepnie Mauthausen-Gusen. Jego zone wyrzucono z mieszkania na parafii w Wisle,
wiec przeniosla sie do tesciów na Gojach w Ustroniu.
Po aresztowaniu i zupelnej izolacji wiezniów czlonkowie rodzin i najblizsi
uzywali róznych sposobów dla nawiazania kontaktów z nimi oraz starali sie, by
skazane ofiary wydostac z wiezien i obozów. Byly to przewaznie starania syzyfowe,
ale nieraz dzieki przekupieniu jakiegos wplywowego Niemca, znalezieniu wsród
Niemców czlowieka majacego w sobie jeszcze cos z czlowieczenstwa itp. udawalo
sie skazanego wydostac.
Ojciec pastora, Jan Wantula, ludzil sie po aresztowaniu syna, ze dzieki osobom
majacym blizsze stosunki z Niemcami uda sie Andrzeja wydostac z obozu.
Najprzychylniejszym okazal sie dyrektor Muzeum w Cieszynie Wiktor Karger, który
nie obawial sie wystawic pozytywnego zaswiadczenia dla aresztowanego, ale pismo
z tym zalacznikiem do gestapo nic nie dalo.
Ks. A. Wantula pisal co miesiac listy do zony i do ojca; po pewnym czasie w
jednym takim liscie napisal „pozdrówcie Koeniga". Wówczas przypomniano sobie
scene z listopada 1939 r. na parafii wislanskiej i zona Julia Wantulowa
natychmiast pojechala do Katowic szukac Koeniga. Ilez to razy wyjezdzala, ile
czasu, trudu, odwagi, upokorzen musiala zniesc, ile róznych srodków kosztowalo
wyszukanie wlasciwego imienia i adresu Koeniga, których w Katowicach bylo wielu.
Nareszcie udalo sie jej znalezc niezbyt bogato urzadzone mieszkanie poszukanego
Koeniga, ale zastala w nim tylko jego zone z dziecmi, od której sie dowiedziala,
ze maz stale jezdzi po swiecie, zalatwia jakies interesy. Od tego czasu p. Julia
co tydzien jezdzila do Katowic, aby zlapac Koeniga w domu i zawsze przywozila ze
soba walizeczke zapelniona miesem, maslem, jajkami i owocami z gospodarstwa na
Gojach. Koenig przyrzekal za posrednictwem zony przyjechac do Ustronia, ale
zawsze cos stawalo na przeszkodzie. Na skutek tych kontaków Wantulowa zapoznala
sie blizej z zona Koeniga, kobieta dosyc uczciwa, która postanówila sama
energiczniej zadzialac. Polecila pastorowej wiecej nie przyjezdzac, gdyz ona
sama spyta meza, czy nie moze, czy nie chce pomóc.
W kilka dni po tej rozmowie Koenig zjawil sie na Gojach. Tlumaczyl sie, dlaczego
to tak dlugo trwalo. Otóz byl juz na gestapo, zaznajomil sie z referentem dla
spraw polskich ksiezy i dowiedzial sie, o co Wantule obwiniaja. Oskarzenia nie
byly takie straszne. Oto one: dzialalnosc narodowa w okresie miedzywojennym,
uchylanie sie od wyglaszania kazan w jezyku niemieckim, ktos napisal do
Amstkomisarza, ze nie chce miec w Wisle polskiego ksiedza... Koenig przyjechal
zebrac dowody, by oskarzenia odeprzec i pocieszyl pastorowa, ze sprawa jest na
dobrej drodze. Wskazal na koszty popijochy z niektórymi gestapowcami, na które w
tym samym dniu otrzymal odpowiednia sume.
Koenig znowu przepadl i dopiero po kilku tygodniach przyjechal powtórnie na Goje
z wiadomoscia, ze Andrzej zostanie zwolniony. Uplynal dalszy miesiac, az
wreszcie w nocy z 25 na 26 listopada 1940 r. wychudzony, opuchniety pastor
wrócil do domu.
Sprawy polskich ksiezy powierzono na Slasku gestapowcowi Asmusowi z
Schleswig-Holsteinu. Byl synem nauczyciela i koscielnego organisty; nie byl zlym
czlowiekiem. Z powodu braku pracy wstapil w latach dwudziestych do policji. W
okresie rezimu Hitlera przeniesiono go do gestapo, a po wybuchu wojny w 1939 r.
oddelegowano na Slask. Rychlo zorientowal sie w stosunkach na Slasku i doszedl
do przekonania, ze tutejsi Niemcy falszywie przedstawiaja stosunki
narodowosciowe na tym terenie. Kiedy Wantula wrócil z obozu, zostal wezwany
przez Asmusa w celu uzyskania informacji, jak jest w hitlerowskich obozach.
Kiedy ksiadz odpowiedzial, ze nie chcialby sie tam znalezc po raz drugi, Asmus
zareagowal: „Przeciez nie po to stamtad pana wydostalem". Dowiedzial sie
wszystkiego, co go interesowalo.
Asmus traktowal Polaków po ludzku i dzieki niemu niektórzy wydostali sie z
obozów i przezyli okupacje, wsród nich ksieza Pawel Nikodem, Pawel Bocek, Oskar
Michejda i szereg osób swieckich. Dzieki stosunkom, jakie sie nawiazaly miedzy
Andrzejem Wantula i Asmusem, nie tylko wyciagano Polaków z obozów
koncentracyjnych, ale wielu ostrzezono przed aresztowaniem. Sporo mogliby na ten
temat powiedziec nie zyjacy juz glówny ksiegowy Kuzni „Ustron" Pawel Gogólka,
ksiegowy Karol Lipowczan... Niebezpieczna, ryzykowna role gonca ostrzegawczego w
Ustroniu pelnil brat Andrzeja Wantuly, Stanislaw.
W r. 1943 zostal aresztowany miedzywojenny sekretarz gminy Ustron, przyjaciel
Jana Wantuly, Jerzy Lazar. Pracowal w aprowizacji gminnej i nieraz, gdy cos sie
dowiedzial od Niemców, ostrzegal kogo bylo mozna. Lazara oskarzono o wydawanie
kartek zywnosciowych partyzantom i przynaleznosc do Armii Krajowej. Sledztwo i
kontrola rozliczen kartkowych nic nie wykazaly. Ale byl material obciazajacy.
Jeden syn Lazara wyrwal sie otóz w r. 1940 z rak gestapo i jest gdzies za
granica, drugi syn uciekl przed aresztowaniem do Generalnej Guberni, córka
równiez Polka, wiec dom polski, niebezpieczny dla Niemców. Wantula zwrócil sie
do Asmusa z prosba, by staral sie uwolnic niewinnego i schorowanego czlowieka.
Poniewaz oskarzenie nie bylo poparte konkretnymi dowodami, a oskarzony do
zarzucanych mu przestepstw sie nie przyznal, Asmus tak pokierowal sprawe u
odpowiedniego referenta gestapo, ze po ciezkim sledztwie, jakie przeszedl w
wiezieniu w Myslowicach, Jerzy Lazar zostal zwolniony, a mial byc wywieziony do
obozu w Oswiecimiu. Zycie zawdziecza Asmusowi. Podobnie bylo z córka Lazara,
Anna (za mezem Porebska) aresztowana w 1944 r., która po czteromiesiecznym
sledztwie zostala zwolniona.
Asmus wrócil po wojnie do Schleswig Holsteinu. Dzieki pozytywnej opinii rodziny
Wantulów i Zarzadu Powiatowego Zwiazku Bylych Wiezniów Politycznych w Cieszynie
uniknal odpowiedzialnosci i klopotów, na jakie bezposrednio po zakonczeniu wojny
byli narazeni gestapowcy.
Przywolujac dzis pamiec trudnych okupacyjnych lat nie mozna pominac zalet
pastorowej Julii Wantulowej, która potrafila nie tylko zrobic wlasciwy uzytek ze
srodków materialnych, ale takze oddzialywac, wiele ryzykujac, tak na Koeniga,
jak i na Asmusa swoim sugestywnym spokojem, dobrocia i kultura osobista.