20.10.2001 Gazeta Wyborcza Opole o procesie Geborskiego (zrodlo)

Świadek, który widział

- Widziałam pożar baraku. Strażnicy zapędzili nas do gaszenia. Musieliśmy sypać piasek rękami na ogień - zeznała Małgorzata Klejman.

W piątek w Sądzie Okręgowym w Opolu, w procesie Czesława Gęborskiego, zeznawali kolejni świadkowie.

Małgorzata Klejman okazała się pierwszym świadkiem, przesłuchanym w gmachu przy pl. Daszyńskiego, który na własne oczy widział pożar baraku w obozie w Łambinowicach. Wcześniejsi świadkowie znali sprawę tylko z opowiadań osób trzecich.

Kobieta w momencie zakończenia wojny miała 16 lat (większość świadków zeznających wcześniej miała wówczas po pięć-siedem lat). - Aresztowano mnie i osadzono w piwnicy jakiegoś budynku w Niemodlinie. W maju 1945 r. przeniesiono nas do Łambinowic. Trafiłam do baraku z młodzieżą - zeznawała w czasie wczorajszej rozprawy.

Spośród strażników zapamiętała jednego - Ignaca. Jako jedyny chodził w mundurze i był bardzo brutalny wobec więźniów. Zdarzyło się, że ich zabijał.

- Widziałam pożar baraku, to było jesienią. Strażnicy zapędzili nas do gaszenia. Musieliśmy sypać piasek rękami na ogień. Innych więźniów zapędzono na dach, a on się zapadł. Ludzie chyba spłonęli - wyjaśniała Klejman. Kobieta zeznała, że za płotem, obok baraku, stali wartownicy, którzy strzelali do więźniów. Później widziała trupy leżące dookoła miejsca pożaru.

- Później przyjechała komisja i zmienił się komendant. Trochę się polepszyło. Mieliśmy większą swobodę w poruszaniu się po obozie. Jedzenie też było trochę lepsze - wspominała.

Po zeznaniach Małgorzaty Klejman sędzia odczytał jej wcześniejsze wyjaśnienia, które trzykrotnie składała w prokuraturze (w 1957 r., 1996 r. i 1999 r.). Pojawiły się pewne rozbieżności. Z odczytanych zeznań wynikało, że im dalej od tragicznych wydarzeń, tym kobieta pamięta więcej szczegółów. - W 1957 r. nie chciałam wszystkiego mówić. Nawet mój mąż nie wiedział, że byłam w Łambinowicach. Powiedziałam mu dopiero, jak dostałam wezwanie do prokuratury - tłumaczyła Klejman. Kobieta dopiero w latach 90. uznała, że trzeba wszystko powiedzieć. Nie czytała także książki doktora Essera "Piekło Łambinowic", na którą czasem powoływali się wcześniejsi świadkowie.

- To pierwszy świadek, który widział zdarzenia na własne oczy - powiedział nam Zbigniew Konowalczuk, obrońca Gęborskiego. - Zeznała, że uczestniczyła w gaszeniu pożaru baraku, a według wcześniejszych ustaleń kobiety w ogóle nie brały w tym udziału - powiedział nam po rozprawie mecenas, kwestionując zeznania.

Na piątkową rozprawę wezwano pięciu świadków. Stawiło się jednak tylko dwóch. Jedna kobieta, która miała zeznawać, przeprowadziła się, a dwójka innych zmarła.

Czesław Gęborski był pierwszym komendantem obozu dla wysiedlanych z Polski po II wojnie światowej obywateli Niemiec. Do obozu trafiali jednak także Ślązacy. Gęborskiego Prokuratura Okręgowa w Opolu oskarżyła o to, że zorganizował i zainicjował podpalenie baraku w obozie i nakazał zabijać więźniów, przy czym sam zaczął do nich strzelać. Miało wtedy zginąć 48 osób. Według prokuratury zrobił to z zemsty oraz po to, by ukryć dokonywane przez strażników rabunki.

 

(za Gazeta AnArche nr.49)

 

ZBRODNIARZ STALINOWSKI WCIAZ MIESZKA WSROD NAS

 

Od lipca do wrzesnia 1945 funkcjonariusz MO Czeslaw Geborski pelnil funkcje komendanta tzw.obozu przejsciowego w Lambinowicach. W obozie tym wieziono mieszkancow powiatu niemodlinskiego, ktorych komunistyczne wladze zamierzaly wypedzic do Niemiec. Wiekszosc osadzonych stanowily kobiety, dzieci i starcy.Wiezniowie poddawani byli okrutnym torturom. Wedlug szacunkowych danych z okolo 8 tysiecy Gornoslazakow przetrzymywanych w obozie zginelo ponad 6 tysiecy. Z zeznan tych, ktorzy przezyli wynika, ze Czeslaw Geborski odznaczal sie szczegolnym bestialstwem. Dnia 28 maja 1997 Liga Republikanska, Ruch Autonomii Slaska oraz Zwiazek Ludnosci Narodowosci Slaskiej zorganizowaly pikiete pod domem kata Lambinowic w Katowicach-Zawodziu,przy ul.1 maja 48 (kolo rektoratu Akademii Ekonomicznej).Informowaly o niej rozglosnie radiowe, prasa katowicka, opolska, oraz niemiecka, zwiazana z organizacjami ziomkowskimi, oraz lokalna telewizja. Ton relacji byl dosc zroznicowany. W niektorych pobrzmiewala nuta wspolczucia dla starego, schorowanego czlowieka nekanego przez politycznych awanturnikow. Organizatorom zarzucano ostracyzm i lekcewazenie procedur prawnych. Czeslaw Geborski zaprzeczyl wszelkim zarzutom, powolujac sie na uniewinniajacy go wyrok Sadu Rejonowego w Opolu z 1949 roku. Podczas tego procesu Cz.Geborskiem i jego wspolpracownikowi Ignacemu Szypule zarzucano, ze:

-latem 1945 podczas dochodzenia w sprawie rzekomej ucieczki jednego z osadzonych,prowadzonego przez Gebarskiego i Szypule ,wiezniow bito i kopano,w wyniku czego 9 z nich zmarlo.

-w wyniku tortur smierc poniosl Jozef Grencer,ktory powrocil z niewoli radzieckiej

-w drugiej polowie 1945 z winy 5 straznikow smierc poniosla kobieta bedaca w 9 miesiacu ciazy. Nastepnie zastrzelono je 2letnia corke, gdy skladala kwiaty na grobie matki

-w drugiej polowie 1945 Geborski i Szypula obcieli pila chora noge nauczycielowi Wolfowi z Bielic, w wyniku czego ten zmarl

-do jednego z barakow pod pretekstem wydawania mleka zwabiono dzieci,do ktorych strzelano. Kilkoro ponioslo smierc

-podczas apelu Geborski zatlukl na smierc Hermana Kowola z Bielic

- Geborski zatrudnil 35 letniego mezczyzne

-w lecie 1945 Geborski zastrzelil podejrzanego o przynaleznosc do SS

-w drugiej polowie 1945 Geborski polecil straznikom mordowac codziennie 10 osob

-w drugiej polowie 1945 Geborski polecil straznikom rozstrzelac grupe wybranych 10 osob

-17 sierpnia 1945 Szypula polecil jednemu z wiezniow polozyc sie na drodze, po czym przejechal po nim kilkakrotnie bryczka, powodujac jego smierc

-8 wrzesnia 1945 Szypula zabil Marte Prousner z Kuznicy Ligockiej

-12 wrzesnia 1945 Szypula uderzeniem butelki w glowe spowodowal smierc Jana Henkla z Kuznicy Ligockiej

-4 pazdziernika 1945 Szypula spowodowal podpalenie jednego z barakow. Geborski pod pretextem usmierzenia buntu wydal rozkaz uzycia broni, w wyniku czego zginelo wiele osob

Zarzuty te okreslono jako nie budzace watpliwosci,szareg innych odrzucono w trakcie sledztwa ze wzgledu na sprzeczne badz niejasne zeznania swiadkow.

Proces rozpoczety w marcu 1958 trwal do kwietnia 1959, kiedy to sad kierujac sie zasada rozstrzygania wszelkich watpliwosci na korzysc oskarzonego wydal wyrok uniewinniajacy. Sedziowie doszukiwali sie sprzecznosci w zeznaniach swiadkow, majacych rzekomo znajdowac sie pod wplywem rewizjonistycznej propagandy.

 

Zrodlo:  ROZBRAT

Inne strony na temat ( w roznych jezykach ):

 

http://www.vabaeuroopa.org/artiklid/2000/08/euro.20000817135250.asp

http://www.leftwatch.com/articles/2001/000008.html

 

NL  Mit polskiej niewinnosci

 

Transodra

 

Brunzlauer Heimat-Zeitung